czwartek, 30 listopada 2017

Szpecjał - parodia szkoły ( ͡° ͜ʖ ͡°)

*W końcu skończyły się wakacje..Jest 2 września i Autorka biegnie chodnikiem z plecakiem*

Autorka:Ahhh na autobus się spóźniłam.No to dostanę od wychy.
* do klasy wpadła autorka*
Autorka:Dzień dobry...przepraszam za spóźnienie...*była w szoku gdy zobaczyła  siedzącego w ławce Sebastiana w damskim mundurku,czyli w:spódniczce ,białej koszuli,krawacie oraz czarnych balerinach z białymi podkolanówkami.Przy biurku stała Rose.*
Rose: Dzień dobry
Autorka:Co on tu robi?
Rose: Dyrektor nalegał aby go tu przyjąć
Autorka:Tylko on jest ze mną w klasie?
Rose: tak ^^
Autorka:Gdzie jest dyrektor?!
Rose: w swoim gabinecie a co ?
Autorka:Muszę z nim porozmawiać.*wyszła z klasy i poszła do gabinetu PANA dyrektora.Zapukała do drzwi*
Dyrektor:................................................................................................................................................................................................................................................................. proszę
*weszła do środka.Dostała szoku*
Dyro: Czego tu ?
Autorka:Co ty tu robisz?!
*Na kręconym, skórzanym fotelu siedział z opartymi o blat biurka nogami i trzymaną w ręku kawą PAN dyrektor*
Dyro: Jestem dyrektorem
Autorka:nie możesz SID!!!!!
Sid: CZEMU ?????? :'(
Autorka:Bo zrobisz dla dzieci krzywdę jak się wkurzysz!!
Sid: Dlatego tylko wy się tu uczycie ^^
Autorka:To dlaczego Sebastian wygląda jak Kokona Haruka?!
Sid: nie prawda jeszcze sztuczny biust nie dotarł ^^
Autorka:To jak kim będę MIKU MIKU?!
Sid: Wolałbym Hatsune Miku
Autorka:To mam dla ciebie śpiewać?!
Sid:............................... nie to może się źle skończyć dla moich uszu
(P.S. Ostatnio śpiewałam i ludzie płakali po wykonaniu "Wilczej Zamieci" przeze mnie)
Autorka:Co ty tam się schylasz?*PAN dyrektor schylił się do szafki w swoim biurku*
Sid: Łap * rzucił jej coś *
Autorka:Co to jest?*trzymała w rękach mundurek*
Sid: No jak to co ? Mundurek
Autorka:I co przez to sugerujesz?
Sid: Rozbieraj się  xD
Autorka:SŁUCHAM?!POJEBAŁO CIĘ!!!???
Sid: Miło że zauważyłaś
Autorka:.......NIE..NIE ZROBIĘ TEGO PRZY TOBIE!!1
Sid:........... a przede mną ?
Autorka:Po co mam to nałoży?Ta spódnica jest za krótka
Sid: Możesz się zamienić z Sebastianem
Autorka:CO?!
Sid: GÓWNO
Autorka:NIE ZAŁOŻĘ TYCH SZMAT DO PODŁOGI!!!*rzuciła w PANA dyrektora mundurkiem*
Sid: hahahahahaahahhahahahahahahaahahhaahhahahahahahahahhahahahahahah
Autorka:To,że jestem podobna do Ayano to nie znaczy,że muszę wyglądać jak ona!!1
Sid:( ͡° ͜ʖ ͡°)
Autorka:Idę na wagary ^^
 Sid: taaaa...
Autorka:papapapa :*
Sid; Come to daddy
Autorka:spierdalaj..idę na kebaba
Sid: Nie zdasz
Autorka:Z takim dyrem na pewno.
Sid: Pfff
Autorka:To na razie ^^
Sid: Masz przypał u starych
Autorka:nic nie słyszę!!!*krzyknęła z korytarza*
* wziął telefon*
Sid: Dzień doibry czy rozmawiam z rodzicami autorki ?
*wyszła ze szkoły jednak okno u PANA dyrektora było otwarte i wszystko słyszała.Szybko weszła do gabinetu i wyrwała kabel od telefonu z gniazdka*
Sid: Któż to przyszedł ?
Autorka:CO TY ODWALASZ?!
Sid : Dzwonię do twoich rodziców.
Autorka:Nie zadzwonisz!
*zabrała z biurka jego telefon komórkowy Sid uśmiechał się wrednie *
Autorka:Co?
Sid:... nic ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Autorka:Czy ty mi coś sugerujesz?
Sid: Możliwe
Autorka:To powiedz
Sid: ( ͡° ͜ʖ ͡°)
* uklękła przed nim na kolanach *
Autorka:Przecież jestem grzeczną dziewczynką
Sid: Ta scena jest chyba wyjęta z jakiegoś pornola
Autorka: JESTEŚ ZBOCZONY! *wylała mu kawę na spodnie między nogi*
* wkurzył się *
Autorka :Ojej. Przepraszam PANIE dyrektorze
Sid: zlizuj to teraz -_-
Autorka :Jeszcze czego?
Sid: Pfff
Autorka: też cię lubię
Sid :to zlizuj
Autorka: NIE
Sid: zlizuj
Autorka: Jak ktoś wejdzie to będzie po nas. *Sid zasłonił okna i zamknął drzwi *
Sid: hehe...
Autorka: Ale ja nie chcę
*zachowywała się jak naburmuszone dziecko *
* trząsł się ze śmiechu *
Autorka: Ogarnij się
* odsłonił okna *
Autorka: A teraz otwórz drzwi
Sid: znajdź klucz
Autorka: Wiem, że masz go w dupie
Sid:No kurna XD
Autorka: Zrobić lewatywę?
* załamał się *
Autorka: No ja nie wiem czy masz problemy z takimi rzeczami
Sid:ch*j ci w du**
Autorka: KLUCZ
Sid:znajdź
Autorka: Mówię, że jest u ciebie w tyłku
* zaczął walić głową w biurko *
Autorka: Zgadłam?
Sid: nie
Autorka: To wyrażę drzwi *kiedy kopała w drzwi to czasem było widać jej majteczki *
Sid:...
Autorka: Co???
Sid:nic
*i Autorka spiep**yła gdy drzwi się otworzyły *
Sid: to był dzień z naszej pojebanej wyobraźni. Do widzenia







                                                                                                                                                                              




















































Udział wzięły:
- Merida102
- Shirley Phantomhive
Wrzucam,bo mam zły humor...może mi się poprawi. Nie wiem HE HE HE

sobota, 25 listopada 2017

CZY TO JUŻ KONIEĆ....?

Jak w tytule można się spodziewać zastanawiam się nad odpuszczeniem sobie tego wszystkiego. Innych to ucieszy..innych zasmuci. Po prostu mam na głowie liceum i moje stosunki między znajomymi się pogarszały od maja do teraz. Przepraszam za takie myśli, ale nic nie poradzę. Naprawdę nie wiem już czy jest sens to kontynuować czy nie. 

niedziela, 24 września 2017

ROZDZIAŁ 42

Na początku może takie ogłoszenie
W życiu każdej osoby, która pisze coś (czy to książkę, czy blog) przychodzi okres braku pomysłów. Właśnie teraz mnie coś nawiedziło. No niestety, nie jestem robotem i wiecznie nie będę pisać. Poza tym miałam wiele spraw na głowie jak : nowa szkoła, nowy członek rodziny. Postaram się coś napisać teraz. Chociaż nie obiecuję, że rozdział będzie idealny.

***
Czym jest dusza? Czy jest częścią tylko i wyłącznie człowieka? Czy istoty nieśmiertelne straciły duszę? Jak można odzyskać swoją duszę? Czy demon tyłka może pożreć duszę? Czy w ogóle istnieje coś takiego jak dusza? A może to jest czyjś wymysł?...Sam już nie wiem. Nawet nie wiem gdzie jestem. Czuję pustkę...jest zimno. A przecież jestem magiem ognia! Moje życie się zmieniło gdy odkryłem prawdę. Wspólne treningi z Sidney'em...słowa otuchy Rose...właśnie...Rose.  Ona mnie rozumie...a przynajmniej to czuję. Shell...nie mogę dać się złapać. Poza tym mam dziwne przeczucia, że coś się u niej wydarzy...a może już się wydarzyło?
Ciemność otaczała Sebastiana zewsząd. Przebywać w nieznanym sobie miejscu...okropność. Nie wiesz co na ciebie czeka. W każdej chwili możesz stracić życie przez niewłaściwy ruch. Czerwonooki słabo otworzył oczy i ujrzał mrok. Poczuł chłód, a to dla maga ognia niezbyt dobry czynnik.
- Podnieś się i walcz! Walcz dla tych, których kochasz! Walcz dla tych, których chcesz chronić! Walcz dla tych, którzy polegli dla ciebie! Nie poddawaj się! Jeszcze nie wszystko straciłeś! - Usłyszał dwa głosy, które mówiły jednocześnie te same słowa. Jakaś mężczyzna i kobieta, to było pewne. Ostrożnie stanął na nogi. Spojrzał w dół...pusto. Wziął wdech, który rozbrzmiał echem. Chciał coś powiedzieć, ale nie mógł. Poruszał ustami, ale jego struny głosowe ani drgną.
- Nie bój się. Uwolnij strach. Wróć na ziemię. Do nas...do Rose...do Sidney'a...do nas... - Znowu te same głosy trafiły do uszu czarnowłosego. Nerwowo zaczął się rozglądać, pewnie chciał ich znaleźć. Poszukiwania nic nie dały, był sam pośród mroku. Miał pomoc, ale musiał sam wrócić na ziemię. Jednak jedno było pewne - Sidney i Rose nie odpuszczą.
***
Zabrali ręce z jego klatki piersiowej. Sidney siedział po lewej stronie łóżka , a Rose po prawej stronie mebla. Dziewczyna głośno odetchnęła z ulgą. Mag wody niezauważalne się uśmiechnął.
- On walczy Sid...przepraszam, że przerwałam więź...nie dałam rady już dłużej utrzymać - Czuła ulgę, że jednak coś się dzieje we wnętrzu maga ognia. Jednak było jej głupio, że musiała przerwać.
- W porządku...to trudna rzecz jak więź wewnętrzna z magiem. Poza tym on przechodzi próbę...możemy mu pomóc na każdy sposób, ale od niego już zależy ostateczna decyzja. Wiesz, że są tylko dwie drogi. - Brązowowłosa kiwnęła głową.
- Cień i Światło...doskonale wiem o tym...ale proszę... - Delikatnie wzięła za rękę czarnowłosego. - Ja nie chcę by się odwrócił plecami do mnie...mógł to zrobić wcześniej...jeśli teraz wybierze Cień to nie dam rady. Ja go kocham - Przyłożyła dłoń do swych policzków. Lekko zmoczyła skórę łzami. Po minie Sidney'a widać było zdziwienie. Wiedział, że Rose coś czuje do tego maga, ale nie myślał, że aż tak.
Podszedł do swej przyjaciółki i lekko przytulił do siebie.
- Jeśli wybierze złą drogę to nie pozwolę by cię rzucił. Masz moje słowo. - Delikatnie głaskał jej włosy jak wcześniej gdy byli razem. Również nie chciał stracić kompana. Polubił Sebastiana, poza tym grono jego przyjaciół było bardzo ubogie.
- Może się prześpij Rose. Jesteś wyczerpana po więzi - Obdarzył czarodziejkę spojrzeniem pełnym troski. Na te słowa pokręciła głową.
- Jesteś uparta Różyczko. - Nazwał ją tak by dodać otuchy chociaż trochę. Słabo się uśmiechnęła. Potrzebowali obydwoje wsparcia i siebie nawzajem. Rose to okazywała, ale Sidney nie za bardzo.
- Muszę iść się przewietrzyć. Wrócę za kilka minut.
- Ale wróć. Nie chcę stracić przyjaciela
- Nie bój się. Nic mi nie będzie - Lekko się uśmiechnął do dziewczyny i wyszedł z pokoju, a potem z klasztoru. Głęboko westchnął. Mimo iż nie okazywał swego zmartwienia to w środku go zżerało.
- On musi przeżyć. - Wziął wdech i pobiegł przed siebie. Pełnia bardzo mu sprzyjała i czuł się dużo silniejszy.
***
Na wodzie tańczyły kręgi. Sidney puszczał kaczki. Widać, że był bardzo zamyślony. Patrzył uważnie na taflę wody. Twarz mężczyzny nie wyrażała żadnych specjalnych uczuć i emocji. Jak zwykle miał na twarzy obojętność. Czuł, że z tego miejsca płynie dziwna energia. Jednak nie chciał zbyt ryzykować i zachowywał czujność. Wtedy znikąd zaczęła pojawiać się mgła i w oddali słychać było piękny melodyjny głos, który należał do młodej kobiety. Po części Sidney był świadom, że to może być syrena. Wiedział to i owo o tych istotach. Swym śpiewem wabi śmiertelników. Gdy biedny mężczyzna wejdzie do wody ginie z powodu braku powietrza. Sidney był inny i nie dał się omówić. Czekał w milczeniu aż nie pokaże mu się na oczy właścicielka tego głosu. Wstał z ziemi i patrzył się w mgłę. Zmrużył oczy i w oddali zobaczył sylwetkę kobiety. Im bliżej była maga to wiatr coraz bardziej się zrywał. Bardzo się zdziwił niebieskooki gdy zobaczył kobietę. Nie...to była nimfa.

Uśmiechnęła się do niego.
- Witaj magu wody - Uśmiechnęła się do Sidneya i usiadła na kłodzie przy jeziorze. Sidney nic nie powiedział.
- Czemu nic nie mówisz? - Z jej twarzy zniknął uśmiech i się zasmuciła. Dla Sidney'a przypominała Daphne. Może specjalnie zmienia swe ciało? Starał się nie ulec jej urodzie choć pokusa niemiłosiernie dawała o tym sobie poznać. Jednak wciąż milczał i nie patrzył w oblicze nimfy. Słyszał wiele o takich istotach jak ona. Uwodzą, a gdy ulegniesz odbiorą ci to, co jest dla każdego najcenniejsze...dar uczucia (dop. Autorka : Chodzi o to, że nie będzie czuć żadnych emocji). - Hmmm...widzę w twoich oczach żal i złość...tak bardzo chcesz do niej wrócić, prawda?
Wargi maga wody zadrżały na te słowa. Doskonale wiedział o kim mowa. Mimo, że już nie mógł być blisko Rosę to jego uczucia nie znikły. Gdzieś tam w głębi siebie chciał by było jak dawniej...żeby Sebastian nigdy się nie pojawił...przecież to on przyczynił się do zniszczenia ich związku...a mogło być tak pięknie...WŁAŚNIE MOGŁO. Ale coś obiecał dla Rose...że nie dopuści by Sebastian jej nie skrzywdził. Chociaż to dziewczyna trzeba wbiła mu nóż w plecy.
- Czego chcesz ode mnie? Daruj swoje sztuczki. Nie mam czasu na to. - Rzekł zimnym tonem. Takie istoty jak nimfy wodne sam upierdliwe. Odwrócił się i zaczął iść.
- Zaczekaj! Mam coś dla ciebie! - Krzyknęła. Mag wody westchnął i spojrzał ukradkiem na jej oblicze. Czekał aż ciśnienie powie. - Wyciągnij ręce. - Spojrzał na nią nieufnie. - Nie mam zamiaru cię porywać. - Słabo się uśmiechnęła w kierunku Sida. W rękach mężczyzny pojawiła się biała lilia, która "pływała" w kuli z wody.
- Czemu mi to dajesz? - Patrzył z zaciekawieniem na roślinę w wodzie. On nie rozumie kobiet każdego gatunku...to jest pewne.
- Daj jej to, a się dowiesz. Nie martw się. To nie jest żadna trucizna....to...poprawi jej humor w tym trudnym dla niej okresie...zresztą pewnie również się ucieszysz. - Rozpłynęła się w mgle z uśmiechem na twarzy. Mag wody stał jeszcze przez kilka minut w osłupieniu. Pokręcił głową w zamrugał oczami kilka razy. Może rzeczywiście mówi prawdę i ten kwiat pomoże dla Rose? Kto wie?
Te dwa pytania najbardziej nurtowały Sida w drodze powrotnej. Teraz musisz zdać się na słowa pani jeziora. Wziął wdech i wkroczył do pokoju gdzie była dziewczyna z magiem ognia. Jaj zwykle siedziała tuż obok niego. Cicho powiedział imię swej ukochanej. Spojrzała w jego kierunku.
- Możesz tu podejść? Do mnie. - Bez żadnego słowa wstała z łóżka i znalazła się naprzeciwko Sida. - Chcę coś ci dać. Możesz zamknąć oczy i wystawić dłonie? - Z lekkim zdziwieniem spojrzała na jego twarz. - Śmiało. Nie ma się czego lękać. - To ją przekonało i zrobiła to o co prosił. Kula wodna z lilii znikła gdy kwiat pojawił się w jej rękach.
- Sid...co...? - Przerwał jej głębokim pocałunkiem. Tak dawno tak nie robił tego prostego gestu. Oczy dziewczyny się rozszerzyły rozszerzyły. Zapach lilii ogarnął całe pomieszczenie. Działał jak narkotyk. Roślina spadła na podłogę, a ręce czarodziejki powędrowały na plecy Sida.
Gdyby Sebastian teraz coś takiego zobaczył dostałby napadu wściekłości jednak był nieprzytomny. Nic im nie przeszkadzało przed coraz śmielszymi krokami. Stracili kompletnie rozum i dali się ponieść dotykowi swych ust. A nie musiało się na tym kończyć...










No to by było na tyle teraz. Chcecie szczegóły w kolejnym rozdziale? A może lemosik fabularny? Wyżej jest wytłumaczenie mej nieobecności. Pozdrawiam cieplutko. A teraz idę brać leki, bo choruję.

niedziela, 21 maja 2017

Special II



                     TRUDNE SPRAWY
Czytasz na własną odpowiedzialność. Nie ponosimy konsekwencji za wszelkie uszczerbki psychiki. Przed przeczytaniem skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą gdyż każde słowo niewłaściwie zrozumiane zagraża twojemu życiu lub zdrowiu. 

W POPRZEDNIM ODCINKU: Nasi bohaterowie po długiej wymianie zdań postanowili się nawzajem powyrzynać. Na szczęście udało się zapobiec tragedii i większość postaci (oprócz autorki) ma tylko urazy fizyczne ( psychiczne miały od początku).

                                                             * Kilka dni później*
 *Autorka włamała się do domu Sida.Gdy tam dotarła widok,który jej oczy ujrzały załamał ją*
Autorka:Z buta wyjeżdżam!!!*rozwaliła drzwi*
Sid: ODKUPUJESZ !!!
Autorka:A co tu się robi???
Rose: Ci dwaj*pokazała na Sebę i Sida*chcą mnie zabić!
Seba:NIEPRAWDA
Sid: Coś ci się uroiło *z dużym uśmiechem, schował nóż za plecami * 
Autorka:A co ty tam chowasz?
Seba:Nie interesuj się...dzieci powinny spać
Autorka:Ale ja nie jestem dzieckiem
Sid: umysłowo jesteś 
Autorka:Nie jestem...a jeśli tak uważasz to podaj dowód
* Nie widocznie podał nóż dla Sebastiana i podszedł do Autorki szepcząc jej coś na ucho *
Autorka:...powtórz to
* powtórzył*
Autorka:......foch
Sid: ej no
Seba:No nie fochaj się...bo uznamy ciebie za 5-latkę.
Rose:Ale ja nie uznam
Sid: Ty niczego nie uznajesz
Rose:Czego na przykład?
Sid: Mam powiedzieć przy wszystkich ? *Rose już wiedziała o co chodzi*
Rose:Możesz mówić..ja nie jestem tchórzem
Autorka:To prawda..wybierając z waszej trójki ty jesteś najmniej tchórzliwa
Sid i Seba: CO !!!???
Autorka:Uszy się myje a nie wietrzy
Sid: .... daj mi ten nóż.
Autorka:Bo uznam cię za większego tchórza
Sid: Jakbym był tchórzem to nie powiedziałbym ci o nożu.
Autorka:....Nożu?!
Seba: tak...nożu ^^
Sid: Seba co powiesz na małe MALOWANIE DOMU ? ;)  ( od autorek: Ci co oglądali ,,Sinister" to wiedzą o co chodzi )
Seba:Bardzo chętnie..;)
Autorka:A mogę pomóc?
* Wymienili porozumiewawcze spojrzenia*
Seba i Sid: Liczyliśmy że to powiesz 3:)
Rose:Nie pomagaj im!!Oni cię...*Seba zakrył  jej usta dłonią*
Seba:Po prostu Rose jest zazdrosna,bo nie może pomóc ;)
Sid: Dokładnie ;)
Autorka:To kiedy zaczynamy malowanko? ^^
Sid:.... możemy nawet teraz
*Rose musiała zniknąć bo nie mogła patrzeć na głupotę tych dwojga zabójców
Sid: Nie głupotę, nam się po prostu nudzi ^^ *
Autorka:ok ^^
Seba:To świetnie
Sid: Poczekaj zaraz wrócimy * wyciągnął Sebastiana na zewnątrz *
Seba:O co chodzi?!Chciałem już malować!
* pociągnął go do szopy która stała niedaleko*
 Seba:Co ty robisz?
Sid: Głupio się pytasz
Seba:Bo ja mam dziwne skojarzenia
Sid: Wierz mi nie tylko ty. Co nie, czytelnicy ? ;)
Autorka:DŁUGO JESZCZE MAM CZEKAĆ?
Sid; Po raz pierwszy się ktoś aż tak bardzo niecierpliwi :D
Autorka:SZYBCIEJ!!
Seba:Bierz tą siekierę i inne rzecz...ja ją zagadam a ty wiesz co masz robić ;)
Sid: Czemu ja a nie ty ?
*Seba już wyszedł i udał sie do domu by odwrócić uwagę Autorki*
( Horrory na nas źle działają - Autorki )
Sid: * westchnął* jak zwykle...
Autorka:O Sebastian!
Seba: Cześć chodż do piwnicy mam tam pikachu ^^
Autorka:POKAŻ!!^^
Rose: Co za idioci
Sid: Cicho siedź * Siedział obok niej na balustradzie z siekierą na kolanach*
Rose:Mam to skonfiskować?
Sid: Chyba wypróbować
Rose:Zapomnij
Autorka :To gdzie te kotełki?
Seba: Gdzieś się schowały
Sid: w najbliższym czasie nie chce mi się do nich schodzić 
Rose:To przestań się lenić!
Autorka:Coś kręcisz
Sid: Nie to że się lenie, chcę trochę utrudnić dla Romea
Rose:Aha...ty sadysto
Autorka:Sebastian...o co chodzi?
Sid: ON CHCE CIĘ ZGWAŁCIĆ !!! * krzyknął tak żeby autorka usłyszała*
Autorka:ZAMKNIJ SIĘ SID!!To bzdura
Seba: Czy ja wiem...
Autorka:Słucham?
Seba: Nic, nic
Autorka:Nawet się nie waż*Sebastian patrzyła na Autorkę uwodzącym wzrokiem*
Seba: Wiesz Autorka... ja chcę mieć 500+
Autorka:Ale jestem za młoda!!
Sid: W ŚREDNIOWIECZU TO BYŁBY IDEALNY WIEK !! XD
Autorka:Ale teraz jest XXI wiek a nie XII czy któryś tam!
Seba: Nic nie szkodzi ;)
Autorka:Odsuń się
( W tym momencie zastanawiałyśmy się czy publikować ten special ) 
* dostała siekierą*
Autorka:AŁA!!
Seba:W końcu
Sid: Nie przesadzaj
Autorka:...co...to..ma..znaczyć?
Sid: Mieliśmy malować dom 3:)
Autorka:Ale czym?
Seba:hihihihihihihi
Sid: Ty wyjątkowo wolno myślisz
Autorka:Czego się naoglądaliście?
Sid: Takiego filmu o dzieciach
Autorka:.....
Seba:I był bardzo inspirujący
Sid: Jak nigdy
Autorka;Wypuście mnie
* do akcji wkroczyła Rose*
Rose:5 metrów od Autorki...JUŻ
Sid: Rose no weź..
Rose:JUŻ
Seba:Nie bądź taka
Rose:1....2...
Sid: No przecież żartowaliśmy
Rose:Bo zaraz będzie źle
Autorka:pomocy..
Sid: dobra odkładam to * Rzucił. siekierą tak że wbiła się w ścianę tuż przy głowie Rose*
Sid: Ups * Miał na twarzy uśmiech*
Rose:IDIOCI*dostali w policzki od Rose* S
Seba: ...ała
Sid: prawie mnie zabolało,potem pokażę ci jak walnąć mocniej * Poszedł w stronę wyjścia z piwnicy*
Rose:TCHÓRZ
Sid: Histeryczka
Rose:Zrywam z tobą
Sid: to ja z tobą zerwałem
Rose:ZEJDŹ MI Z OCZU!!
Sid: co się tak spinasz ?
Rose:DO WIDZENIA!!!!
Sid: bla bla bla * wyszedł z piwnicy*
Rose:tchórz
Sid: *Cenzura słów*
Autorka:...umieram X(
Rose:Seba zrób jej usta-usta
* Sid z powrotem zbiegł do piwnicy*
Sid: Seba ! Seba ! Seba ! * Dopingował go*
Rose:To ja was zostawię samych
*wyszła z piwnicy zostawiając Sebastiana i Autorkę*
Sid: Idę z tobą ;) *poszedł*
Autoka:....
Seba: :)

                               



 
                                                                  C.D.N

Specjał z przed roku ale ciii
-Merida 102
- Shirley



 

piątek, 24 marca 2017

ROZDZIAŁ 41

Jestem leniwa. Albo raczej rozgarnięta. Rozdział napisany na kartce i co?...zgubiłam kartkę. Znalazłam ją w szafce szkolnej (nawet nie wiem jak ;-;). No i jeszcze mam depresję,albo i nie. Nie wiem.

***
-Pamiętaj, aby utrzymać stałą temperaturę ciała. - Rzekła skupiona Rose do Sida. Po tym jak Sebastian stracił przytomność magowie (czyli Sid i Rose) zanieśli czarnowłosego do skrzydła z pokojami. Pomieszczenie było skromne. Łóżko,szafka nocna i szafa na ubrania. W świątyni były dwa źródła światła: pierwsze - naturalne, czyli promienie słońca, które wpadały przez okna ; oraz drugie - ogień wytwarzany przez magów ognia.
-No przecież wiem Roska - Sid nie stresował się tak bardzo. Wewnątrz siebie się martwił, że straci przyjaciela. - Przynieś wodę. Wlej ją do tego. - Dał dla swojej byłej małą, okrągłą buteleczkę(coś w rodzaju buteleczki z eliksirem jaką miał Asterix). - Napełnij ją całą. Pod żadnym pozorem nie zgub jej i nie dawaj nikomu mojej własności. Zrozumiałaś?
- Tak. Do zobaczenia. Opiekuj się nim. - Stanęła na parapecie w oknie. Wyskoczyła przez niego. Spadając w powietrzu rozłożyła lotnię i prąd wiatru wzbił Rose w górę. Z lotu ptaka wszystko widziała jak na dłoni Tak, bez problemu błąkania się po ziemi mogła znaleźć jakiś staw czy rzeczkę widząc wszystko z góry.
***
- Panie Keller. Wszystko jest gotowe. - Młody chłopak oznajmił dla swego pana,że już wszystko jest gotowe i można zaczynać działać. Była noc. Jednak jego pan nie spał. Pan Gildii Cienia nie śpi. To niestosowne dla niego.
- Świetnie. Możesz odejść. - Tajemniczy Keller stał na skraju przepaści. Pod nogami miał bezdenną ciemność. Ciemność...jedno ze słów,które uwielbiał mówić. Nastolatek odeszdł w ciemny las. Vincent, bo tak miał na imię Pan Gildii był 20-latkiem. Oczy piwne, włosy o kasztanowym kolorze zasłaniały jego czoło. Od prawego rogu ust aż do skroni przebiegała głęboka blizna.
-Wszystko się udaje...już wkrótce... - Wybuchł śmiechem. Dzikim,nieokiełznanym śmiechem. -...będziesz moja...po tylu latach...
Wszystkie żywe istoty wiedziały kim jest Vincent Keller. Kiedyś w przeszłości pewien demon miał z nim dobre stosunki. Jaki demon?  To już jest zagadka. Nawet Keller nie widział jego twarzy. Cały czas istota piekielna ukrywała się pod kapturem. Im stosunki były lepsze,tym coraz rzadziej się widzieli. W końcu kontakt się urwał. Nie było żadnych znaków świadczących o obecności demona. Czekanie dla Vincenta się znudziło i dał sobie spokój z robieniem nadzieji. Teraz tylko czekał na kogoś innego. Pierwsza łowczyni która potrafi panować nad metalem. Ale...kto to był?
***
W głowie Rose brzmiało tylko jedno słowo : Woda. Aby uleczyć Sebastiana była koniecznie potrzebna. W końcu po lataniu przez jakąś godzinę znalazła małą rzeczkę blisko świątyni. Wylądowała na ziemi i odkręciła buteleczkę. Potem napełniła ją wodą. Ciecz zabarwiła się na kolor szafirowy. To było magiczne, ale można się było tego spodziewać. Przewiesiła buteleczkę przez szyję, dzięki pasowi,który był dołączony. Rozłożyła lotnię i już miała odlecieć, ale poczuła czyjąś obecność. Stała w bezruchu słuchając ciszy. Po kilku minutach cicho westchnęła. Skoczyła w powietrze. Było jej smutno,była zawiedziona. Ale nie będzie się wtrącać w czyjeś życie. Odpuści, ponieważ wtedy bardziej zdenerwuje.
***
Zrobił dla Sebastiana okładka z wody,którą wytworzył z powietrza jakimś cudem. Tutaj było bardzo suche powietrze. W końcu to przecież świątynia ognia. Gorączka trawiła organizm Sebastiana. To nie był normalny wzrost temperatury. Tylko woda, którą miała dostarczyć Rose mogła pomóc. Umysł Sebastiana mylił fakty z iluzją. Cały czas czuł, że wraca do swojej przeszłości. Że znów jest demonem, którym nigdy nie był. Kłamstwo coraz bardziej pochłoniało jego zakamarki umysłu.
- CHOLERA!  Ogarnij się idioto! - Czuł,co się dzieje z czarnowłosym. Chciał pomóc, ale miał związane ręce bez wody. Musiał czekać na Rose. Oby tylko przyszła zanim się obudzi Sebastian. Jak otworzy oczy to będzie za późno.
***
Rezydencja Phantomhive - rok 1888 (jeśli rok źle to sorry. Ale tu chodzi tylko o to, żeby Ciel miał 16 lat) 
-Mój Panie. - Ukłonił się. - Przeniosłem herbatę. Dzisiaj Earl Grey Higgins. Do tego twoje ulubione ciasto truskawkowo-czekoladowe. - Zaprezentował menu. Potem nalał do filiżanki herbaty i ukroił kawałek ciasta. Ułożył je starannie na talerzu. 
-Mhm... - Nastolatek miał nos w dokumentach. Odłożył kartkę,którą trzymał z westchnieniem. 
-Czy coś stało,Mój Panie?
-Nie. Wszystkie obowiązki wykonane? - Wziął łyk herbaty. 
-Tak,Mój Panie. - Lekko kiwnął głową. 
-Świetnie. Chcę z tobą o czymś porozmawiać. - Powiedział gdy spróbował ciasta. 
-O czym,paniczu?  - Był ciekawy o czym chce jego Pan z nim porozmawiać. 
-Czy aby na pewno jesteś demonem? - Miał ostatnio dziwne sny o Sebastianie. Widział swego kanerdynera w ogniu. Potem już mężczyznę z łukiem w ręku,który strzelał do dziewczyny. Stała ona przy Claudzie,który przecież nie żył. To było dziwne. Jakby było tego mało pojawiło się kobieta z kijem w zwiewnych ciuchach. Poszła w stronę Sebastiana, który wciąż był za zasłoną z ognia. Ogień znikał z każdą chwilą. Zobaczył jak ta kobieta całuje Sebastiana. Na tym sen się kończył. 
-Tak. Czemu pytasz? - Nie znaleziono snów swego kontrahenta, chociaż w głębi siebie chciał choć trochę wiedzieć. 
Do końca zemsty ten sen nawiedzał Ciela. Koniec końców stał się demonem jak jego sługa. Mieli nadzieję, że się kiedyś spotkają. Chociaż na 5 minut. Czarnowłosy błąkał się po ziemi. Nie chciał wracać do domu - do piekła. Jednak...czy to był jego dom? 
***
Coraz bardziej odpływał. Sid robił dla niego okłady, ale to niewiele pomagało. Temperatura rosła. W końcu nadeszła pomoc. Wróciła Rose z wodą.
- Dawaj ją!Szybko! - Natychmiast wstał i pobiegł do Rose. Szybko chwycił swoją własność. Otworzył buteleczkę i wylał wodę w powietrze. Ciecz zmieniła się w parę wodną. Szafirowy dym poleciał w kierunku leżącego Sebastiana. Czarnowłosy wdychał to.
- I co dalej? - Spytała Rose.
- Nadzieja w sile woli Sebastiana. Powinien z tego wyjść. - Spojrzał na twarz przyjaciela. Wciąż miał ten grymas bólu. Cały czas postanowiła czuwać przy nim. Nawet jeśli umrze to pochwają go z godnością. Ale to było sprzeczne ze sposobem traktowania maga ognia przez Rose i Sida. Może się podnieść dzięki przyjaciołom. Zawsze dla kogoś żyjesz. Masz swój cel i musisz go wypełnić mimo to, chociaż są przeciwności losu.

czwartek, 2 marca 2017

ROZDZIAŁ 40

Możecie mnie zabić za brak rozdziału. Pozwalam na to w 100%.

***
Przeszłość...znajduje się w nas. Spotykamy ją każdego dnia...konsekwencje naszych wcześniej podjętych decyzji...przedmioty po naszych przodkach... - To jest między innymi przeszłość.
Pod czarną peleryną,która szczelnie okrywała ciało Sebastiana,odbijały się jego krwistoczerwone oczy. Wszystkie sprawy miał już załatwione i mógł spokojnie udać się do biblioteki.
Otworzył okno na oścież. Wiatr wdarł się do pokoju i strącił z jego głowy kaptur, sprawiając, że włosy falowały. Jak gdyby nigdy nic stanął na parapet i skoczył na trawę. Pogoda była okropna. Było pochmurno i wietrznie. Przypominało mu to nieco jesień ale tutaj liście nie spadały z drzew. Zaczął biec przed siebie w kierunku horyzontu. Tylko zostawały po nim czerwone odciski butów na ziemi.
***
Dla Rose skończył się czas medytacji i wyszła ze swego pokoju by porozmawiać z Sebastianem. Szukała go po całym domu i nie było po magu ognia żadnego śladu. Tylko otwarte okno w jego pokoju mówiło o tym, że musiał skoczyć. Wychyliła się przez okno i zobaczyła na trawie wypalone ślady butów.
To zapewne ślady Sebastiana. Nikt takich nie zostawia oprócz maga ognia. 
Gdy biegł mag wody to jego ślady były oszronione ;gdy mag ziemi to ślad był mocno odciśnięty;zaś mag powietrza zostawiał wyrytą ziemię jak pług, ponieważ biegł z prędkością wiatru ( wiedza o wsi. Nam nie potrzebny jest pług. To wiatr ora wszystkie pola :D - wolna interpretacja tego fragmentu przez Meridę ;* ). Chociaż teraz magowie powietrza korzystali coraz częściej z lotni. Niektóre legendy mówią o różnych mistrzach, którzy odkryli sekret nieważkości i resztę życia spędzili nad ziemią. Nawet tak zdolny mag powietrza jak Rose nie umie czegoś takiego jak latanie, to bardzo rzadka cecha, a ci co ją umieją są otaczani chwałą i szacunkiem. Dziewczyna westchnęła. Wyskoczyła również przez okno i w powietrzu rozłożyła swą lotnię. Leciała za śladami wypalonymi w ziemi. To był jej przewodnik do Sebastiana...do jej ukochanego. Nie byłaby w stanie sobie wyobrazić jak ktoś mu odbiera magię lub krzywdzi. Za bardzo już go kochała,ale Sebastian o tym nie wiedział.
***
Dalej...szybciej...nie możesz tak zwalniać...szybkość. Sebastian pruł jak burza. Cechą charakterystyczną dla magów ognia jest też szybkość. Dołącza do niej między innymi gniew, siła, oddech. Mówiąc o oddechu to tutaj chodzi o kontroli swego oddechu. Trzeba to opanować, ponieważ ogień jest żywy...on oddycha...on rośnie. Jeden mały błąd, a ogień cię pochłonie. Nie będzie patrzył, co zniszczy. To jest żywioł. Pradawni magowie ognia tak związali się z żywiołem ognia, że podsycali "wieczny ogień" w świątyni swego żywiołu. Właśnie on utrzymywał między innymi równowagę na świecie. Jednak gdy doszło do wojny i wymordowano magów to ogień gasł i gasł. Tylko Sebastian był tą małą iskierką;on podtrzymuje światło. Gdy on zginie zapanuje mrok na kolejne 10 tysięcy lat, póki kolejny mag ognia się nie narodzi i nie przegoni mroku swym wewnętrznym ogniem. Jedno bez drugiego nie może istnieć wiecznie. Walka zawsze będzie między mrokiem, a światłem. Wbiegł na teren ognia, który był opuszczony. Puste spalone wioski i równiny. Ten widok napawał serce Sebastiana żalem, ale również chęcią zemsty. Wbiegł na dziedziniec świątyni. Budowla przypominała stary zniszczony zamek. Niektóre cegły o bursztynowym kolorze leżały na ziemi.
Podszedł do wyblakłego posągu. Kamień, z którego był wykonany lekko popękał. Znalazł tabliczkę z informacją o postaci, która jest przedstawiona na kamiennej rzeźbie. Zmrużył oczy, ponieważ litery zlewały się z szarym kolorem. Był to język, którego nie znał. Sid coś mu wspominał, że każdy naród ma swój język i to był zapewne język ognia.
Salvio de la dua jarcento de fajro - Wan
Przeczytał napisy i nic nie zrozumiał z tego, co było napisane. Zapewne chodziło o postać,która jest posągiem,
ale nie wiedział kto to. Mężczyzna siedział po turecku wyprostowany. Palce swoich rąk miał splecione. Na plecy miał zarzuconą pelerynę ze swym herbem żywiołu. Sebastian nie znał jeszcze hierarchii, która panowała w narodzie ognia, ale każdy mnich czy mistrz, albo nawet zwykły mag miał umieszczony symbol swego żywiołu. To była rzecz święta u magów. Nie mogli się wyrzekać swego talentu magicznego. Przez chwilę jeszcze patrzył na twarz mężczyzny, a potem ominął posąg i dalej szedł przez dziedziniec.
***
Im dalej szedł w głąb tym więcej było zniszczeń. Widać, że magowie nie poddawali się tak łatwo. Mogli mieć zniszczony dom ale nie mogli pozwolić na zniszczenie zwojów oraz na swą śmierć. To było ich zadaniem : Strzec maga i jego własności. Szeroki korytarz na szerokość około 3 metrów był cały w gruzie. Różnego rodzaju kolumny, łuki, wieżyczki pękły i ułamana część leżała na ziemi rozbita. Na niektórych ścianach namalowane były freski które wyblakły. Niektóre miały rysunki, ale były słabo czytelne. Zawsze przedstawiały jakieś kluczowe wydarzenia z historii magów ognia. Na przykład: Założenie tej świątyni, pierwszy mistrz ognia oraz wiele innych ważnych rzeczy. Szedł przed siebie patrząc na ścianę,oglądając malowidła.  Aż w końcu ściana się skończyła i pojawiły się przed Sebastianem drzwi. Nawet nie wiedział w jakiej części świątyni jest. Dlatego z czystej ciekawości otworzył drzwi przed sobą. Żałował, że właśnie akurat tutaj musiał zajrzeć. Widok, który zastał po drugiej stronie był dla niego wręcz smutny. Wszędzie leżały szczątki magów. Zostały tylko szkielety w podartych ubraniach. Ugięły się pod nim nogi i padł na kolana w progu drzwi. Zrobiło mu się żal tych wszystkich poległych.
- Sebastian......... - usłyszał zmodyfikowany głos szepcący mu do ucha.( takie creepy ) Coś a raczej ktoś położył mu dłoń w czarnej rękawiczce na ramieniu. na ramieniu.
-....yyyyyy....- Odtrącił jego rękę. Nie wiedział z kim ma do czynienia. Może to była jakiś....(a dla Shirley gwałciciel)....zabójca. ( huncwot lepiej brzmi xD - Merida )
Sebastian poczuł nóż na szyi. Milczał i czekał na rozwój wydarzeń. nawet jeśli to byl zwykły człowiek niemag,to mógł to być doświadczony łowca. Osobnik wykonał ruch który zabiłby Sebastiana  lecz zamiast przeciąć jego szyje chwycił go za kołnierz i obrócił go do siebie przodem.
- Zawiodłem się na tobie - Zobaczył zirytowaną twarz maga wody.
-Ale co ja zrobiłem? - Nie miał pojęcia dlaczego PAN Sid się denerwuje.
- Normalnie byś już nie żył. Czyli wszystkie treningi poszły na marne
-Uważaj,bo zaraz będzie trening.
- Że niby ty mi grozisz
-Zaraz zobaczymy.
 Sebastian rozgrzał swoją skórę i mag wody szybko odsunął rękę,a by się nie poparzyć,a potem odskoczył, ponieważ ogień wirował pierścieniami wokół Sebastiana. Dla maga wody ogień, który jest magiczny jest śmiercionośny. Pierścienie znikły formując się w długą linę, płonącą ogniem. Sid widząc to wszystko w głębi serca cieszył się, że jego przyjaciel nauczył się posługiwać magią. Lekko się uśmiechnął i przystąpił do obrony ataków Sebastiana. Cały pokrył się wodą łącznie z głową. Magowie u
wody umieli oddychać pod wodą - to byłoby wrodzone u każdego maga tego żywiołu. Kiedy ognista lina dotykała cieczy,to natychmiast woda panowała z ogromnym białym dymem. Sid zaczynał mieć dosyć. Jak taki świeżak może pokonać uzdolnionego maga wody jak jego?! To jest wstyd!Uderzył swego przeciwnika strumieniem wody. Sebastian padł na ziemię ogłoszony. Ubiór i wygląd maga wody się zmienił. Miał na sobie srebrną zbroję. Na ramionach miał błękitną pelerynę, której kaptur zasłaniał jego białe włosy. Na biodrach białowłosego zawisł pas z niebieskimi strzałami od których bił chłód. W ręce trzymał łuk, który emanował błękitnym światłem. Sebastian zaczął się szaleńczo śmiać. Nie był już mokry, ponieważ woda z jego ciała wyparowała. Podniósł się na nogi z głośnym śmiechem. Na chwilę zamilkł patrząc na maga wody, który miał napięty łuk gotowy do oddania strzału.
-Strzelaj jeśli potrafisz. - Rzekł z uśmiechem mordercy na twarzy,który był bardzo szeroki. Sid nie odpowiedział, wiedział, że go prowokuje. Mocniej napiął cięciwę i łuk bardziej świecił swym światłem, a także chłód bardziej był odczuwalny. Mag ognia coraz mniej był świadom swych działań. Zaatakował. Był jak mistrz: Zwinne, szybko, z siłą i wyczuciem. Zasłona ognia otoczyła Sebastiana. Gdy z niej wyszedł wogóle nie wyglądał jak Sebastian. Na twarzy miał wpisaną chęć mordu. Oczy mówiły same za niego. W prawej dłoni maga ognia rozbłysnął swym światłem miecz,który płonął ogniem. Ubranie przypominało kimono. Długie, które sięgało do ziemi, o kolorze bordowym. Języki ognia tańczyły tuż przy ziemi, na końcach jego szaty.
-Zabije cię...hahahahaha...zabiję tak jak zabito moich braci...hahahahaha...- On już kompletnie się zatracił. Z zawrotną szybkością próbował zranić Sida swą bronią. Jego cel robił ledwo co uniki. Sid musiał szybko wymyślić jakiś plan,żeby podnieść swoje szanse. W próbie panicznej obrony strzelił w belkę, która podtrzymywała sufit. Ta zawaliła się i sufit zaczął się kruszyć. Gruz spadł na Sebastiana. To dało dla łucznika dodatkowe minuty na zebranie sił. Wziął nogi za pas. Szukał najważniejszego miejsca w świątyni - Sanktuarium. Wbiegł do sali z posągami mistrzów. W tym samym czasie Sebastian wyszedł spod sterty gruzu.
-Przeklęty... - Ogień na jego kimono bardziej zapłonął. Zabrał się za poszukiwanie tego "przeklętego". Sid szukał i szukał. Znalazł posąg założyciela świątyni. Na marmurowej szyi był wmurowany dziwny kamień. Czerwony jak oczy Sebastiana.
-....kropla lawy...to on.... - Dotknął jego opuszkami palców, poczuł silną moc ognia. Ściana upadła z hukiem.
-Puk puk - Przez dziurę wszedł Sebastian. Teraz postanowił go zabić. Mag wody szybko wyciągnął mały kryształ z posągu ściskając go w dłoni. Powoli jego wewnątrzna strona dłoni coraz bardziej się raniła. Spojrzał na swego przyjaciela ze smutkiem na twarz.
-...Sebastian...Co ci się stało? - Nie dostał odpowiedzi. Usłyszał znowu ten szaleńczy śmiech Sebastiana. Spojrzał na dłoń w której trzymał kryształ. Kształt się odcisnął, skóra zeszła i widział swoje mięśnie. Krew ciekła na ziemię małymi kroplami. Sebastian ścisnął miecz w rękach i ruszył w jego kierunku. Kropla Lawy zaświeciła mocnym, czerwonym światłem. Już Sid miał mieć miecz Sebastiana wbity w swój brzuch, ale mag ognia zatrzymał się gdy ostrze jego miecza dzieliły milimetry od skóry maga wody. Kryształ się uniósł.
-C-co to? - Spojrzał na latające czerwone światło. Ręce zaczęły drżeć razem z mieczem. Krzyk Sebastiana rozbrzmiał po całej świątyni. Kryształ zbliżył się do krzyczącego. Wnikł w jego ciało. Mag ognia poczuł ogromny ból,jakby coś mu zabierano. Jakiś dym wyleciał z jego ust. Był czarny jak nocne bezchmurne niebo. Wiatr rozwiał go i poleciał za horyzont. Kryształ opuścił ciało Sebastiana. Na szyi czarnowłosego pojawił się łańcuch. Na srebrnych kółkach zawisł talizman,to była Kropla Lawy. Od teraz to był jego talizman. Kimono i miecz znikło. Stał przed nim stary Sebastian. Miał zniszczonezniszczone, porwane ubranie i roztrzepane włosy. Padł z hukiem na ziemię. To mógł być jego koniec. Na chwilę jeszcze zobaczył rozmazanym obrazem jak Rose przylatuje na swej lotni. Potem już była ciemność i nic więcej.


To teraz hmmmm...
1. Wyglądem Sida-łucznika tym się inspirowałam :
2. Pomysł na kimono wziął się z tego obrazka :

3. Rysunek....Cornelii. Adrian. Coś dla ciebie ;)
I jak? Podoba się Sebastian morrrderca (akcent na r XD)?

środa, 1 lutego 2017

5000+ XD

Sebastian chce mieć 10 dzieci! A autorka robi imprezę bo tak XD.

Autorka : Będzie do rana ^^
Sid: JPRDL
Autorka :Wiesz że Seba chce mieć 10 dzieci?
Sid: 10 małych Sebastianów?  Świat tego nie wytrzyma
Autorka: Chyba napisze lemon i ty będziesz głównym bohaterem ^^
Sid: Wątpię żeby on ci wyszedł
Autorka: A czemu? Już mam jakiś tam na brudno napisany ;)
Sid: jakby co to ja nie chcę być ojcem
Autorka : Nie kuś mnie aby to się stało
Sebastian: Rose~
Autorka : Ty się dobrze czujesz?
Sid: chyba przedawkował rutinoscorbin
Autorka: Sid...radzę mieć przy sobie w trakcie lemona opakowanie na banan.
Sebastian:A co to takiego?
Sid: To jest slang owocowo ogrodniczy
Autorka :.........aha
Sebastian :Ey Sid...
Sid: Co?
Sebastian : Co to jest ciąża spożywcza?
Sid: hmmmm... *lenny *
Autorka: Zademonstruj Sid ;)
Sid: Hehe
Autorka: Nie wstydź się
Sid: Sebastian będziesz moim obiektem doświadczalnym
Sebastian: Dobra
Sid: To chodź ;)
Autorka :Jestem ciekawa jak to będzie wyglądać.
Sebastian:Pokaż na co cię stać
Autorka: JPRDL
Sid: chcesz się dołączyć? ;)
Autorka :...........
Sebastian : To może na niej Zademonstruj
Sid: XD
Sebastian :No chodź
Sid:chodź malutka zrobimy sobie krasnoludka
Autorka :Zboczeniec! *dała mu między nogi *
Sebastian: Boję się
* Ledwo żywy gaduła ewakuował się z pomieszczenia *
Sebastian: Przez ciebie uciekł
Autorka:.... CHCESZ NIE MIEĆ TEGO 500+?!
*Sebastian również spierdol*ł*
Daphne: Co się stanęło?
Autorka : Twój boyfriend jest zboczony
Daphne: No co ty powiesz. TO NIE MÓJ CHŁOPAK!
Autorka: A Lemony to co?!
Daphne: Co?!?????,?!!!!!!!
Autorka :Lemon DaphnexSidney
Daphne:...... Zamorduje cię
Autorka : Sid to zboczeniec ^^
Daphne: Wiem
Autorka: Gratuluję Daphne
Daphne: Czego?
Autorka : To jak nazwiesz dziecko?
Sid: Brunhulda po teściowej! ( śmiech na 5 minut)
Autorka :To jest takie imię?
Sid: połączenie Brunhildy i Kunegundy
Autorka: To czyja teściowa tak się nazywa?
Sid: Rose XD
Sebastian :......*Wzrok skierowany do Sida mówiący : Już nie żyjesz *
Sid: * banan na twarzy *
Autorka : Nie skomentuje
Daphne: On zdecydowanie nie będzie ojcem moich dzieci
Autorka : Będzie będzie
Sebastian: A ja będę ojcem?
Autorka: NIE
Sid: A stać cię na alimenty?
Autorka:Uważaj, bo pójdę pisać lemon
Daphne: Nie zgadzam się!!
Autorka: Nie masz nic do gadania ^^
* potok niecenzuralnych słów *
Autorka :To ja idę pisać ;)
Sebastian :Powodzenia. I się nie oszczędzaj
Sid: ma być ostro  ;)
Autorka: Okey. Będziesz zboczony
Rose:Wszyscy jesteście zboczeni


_________________________________
Udział brały:
Shirley Phantomhive
Merida 102
Co Sebastian będzie się szczędził co?
Z 5000 zł w kieszeni na pewno nic
No a jak :D

P.S.
Opóźnione o X czasu bigos Shirley waląc we wszystko na sankach zgubiła resztki rozumu
Karny ;*

sobota, 21 stycznia 2017

ROZDZIAŁ 39

Mam na sobie krawat pachnie trochę fiołkami.Rozkładam ręce walczę z TYTANAMI!!! tak śmieszkuję ,bo już Book of Atlantic.Widziałam kolejny film promujący i go ubóstwiam *_*. Uznałam,że teraz będę chodziła w pelerynie pod postacią szalika oraz w butach po szkole. Zimno mi. A do tego bluza z Lulu :3.

***
Pusty korytarz. Wokół dziewczyny nic. Szła po ciemnej podłodze tak, że widziała swoje odbicie oraz słyszała stukot swych butów o podłoże. Póki co nie czuła strachu, nic nie czuła. W jej sercu gościła obojętność. Kiedy szła coraz dalej zobaczyła wokół siebie lustra. Zwierciadła otoczyły ją ze wszystkich stron i nie miała jak uciec. Stała w miejscu i czekała na rozwój wydarzeń. Im lustra były bliżej Shell to stawały się przezroczyste jak szkło, w które się zmieniały. Została uwięziona w klatce ze szkła. A to dopiero był początek. Poczuła, że pod stopami zbiera się woda, której poziomu się szybko podnosił. Nad głową dziewczyny pojawiło się wieczko i nie mogła stąd wyskoczyć. Mogła wybić którąś z tych szklanych ścian. Pięściami waliła w grube szkło, zero rezultatów. Woda już dosięgała jej ramion i miała coraz mniej czasu. Gdy zaczerpnęła ostatni raz powietrza woda akurat podniosła się do końca. Potrafiła wytrzymać pod wodą około trzy minuty. Znowu uderzała swymi kończynami w szkło. Traciła przez to siły. Każde uderzenie zmuszało Shell by otworzyła usta by zaczerpnąć powietrza, ale jak wiadomo była pod wodą i nie mogła tego zrobić. Inaczej by zginęła. Mocno uderzyła pięścią w szkło i lekko pękło. Woda powoli tryskała przez pęknięcie na zewnątrz. Kilka razy słabo uderzyła. Jej dłoń zsunęła się bezwładnie po szkle. Oparła na dno wycieńczona. W tym momencie szkło pękło i woda wpłynęła z szumem na czarną podłogę. Phantomhive trochę pokaszlała i ruszyła dalej cała mokra. Nawet nie zauważyła jak teren się zmienił. Polna droga pośród drzew. Półmrok nadawał trochę tajemniczy i mroczny nastrój. Na ścieżce zostawiła ślady swoich stóp. Ślad odbił się na ziemi. Ale dziewczyna niestety patrzyła pod nogi i nie zauważyła ogromnych śladów jakiegoś olbrzyma. Nie miała pojęcia co ją czeka gdy spotka tą istotę -swego kolejnego przeciwnika.
***
Po tym co usłyszał na zebraniu magów w Arkadii naprawdę czasem miał dosyć tego wszystkiego. Najlepiej teraz jeśli nikt do niego nie będzie zagadywał. Nie znał nikogo  oprócz Sebastiana, Rose i Daphne. Chociaż ta pierwsza osoba podchodziła pod worek treningowy gdy go wkurzał. Dowodem jest na przykład wchodzenie do pokoju maga wody bez pukania(Autorka ma tak samo). Nawet świeże powietrze nie pomogło i nadal był zdenerwowany. Ktoś podszedł do niego od tyłu i zrobił stereo na jego uszach (takie klepnięcie w uszy z otwartej dłoni).
-I jak było u kochanki? - Daphne ma bardzo dobrą pamięć i niczego nie zapomina.
-.....zajebiście - Powiedział to takim tonem jakby miał ją za chwilę przebić lodem jak ser z dziurami.
-Czyżby poszło coś nie tak? - Nigdy nie brała udziału w zebraniu w Arkadii, ale wiedziała, że tam obgadują ważne tematy. Westchnął.
-Nie chcą jej aresztować. Jakby zapomnieli o tym, co robiła. Nie jestem w stanie tego zaakceptować. - Miał ton wyrzuty z emocji.
-Arkadia ma różne zdanie na temat takich jak Phantomhive. Słyszałam, że ponoć uciekła z więzienia. - Wieści się szybko rozchodzą i już wszyscy wiedzieli o ucieczce dziewczyny.
-...prawda. Na dodatek nie ścigają jej? Czy to jest normalne?! - Dał się ponieść emocjom i krzyczał. Daphne milczała. Doskonale znała Sida. Wiedziała, aby nic nie mówić póki nie ochłonie, inaczej pogorszy sytuację i bardziej zdenerwuje maga wody. Odczekała kilka minut. Położyła mu dłoń na ramieniu.
-Jeśli chcesz możemy ją złapać. - Choć trochę chciała pomóc dla Sida. Jak się mówi to tanga trzeba dwojga.
-Mam własny plan. Poza tym nie chcę byś się narażała, bo może bym niebezpiecznie. - To prawda. Miał w głowie własny rozrys. Nie miał ochoty mieszać w niego innych.
-To jak mogę ci pomóc? - Spojrzała w oczy maga wody pełna troski.
-Po prostu bądź ze mną. - Powiedział to szczerze,bez zastanowienia. Po prostu powiedział czego od niej oczekuje.
-Przecież jestem. - Daphne nie wiedziała o co chodzi dla Sida. Miała w głowie pustkę.
-Nie w tym sensie. A zresztą wkrótce się dowiesz co miałem na myśli. - Trochę się rozchmurzył.
-W takim razie będę czekać. - Szli przez park. Oparła głowę o jego ramię, a ich palce się splotły i trzymali się za ręce.
***
Podczas całego rejsu nikt nie patrzył pod wodę. Po dnie morskim biegł nie kto inny jak Mazako. Ten wilk pod wodą był bardzo szybki. Ziemię opłynął by w ciągu 2 godzin. Woda to było jego środowisko. Doskonale wiedział co ma robić - śledzić statek na którym płynął cel jego pana. Kiedy przybił do portu zawrócił do swego jeziora i tam wysłał sygnał do Sida.
***
-To do zobaczenia Daphne. -Przytulił dziewczynę na pożegnanie.
-Do zobaczenia. -Stanęła na palcach i krótko pocałowała go w usta. Szybko pobiegła do drzwi i weszła do środka. Nie wierzyła w to co przed chwilą zrobiła. Pocałowała Sida! Mag wody też w to nie wierzył. Stał pod domem zdezorientowany. Jednak to uczucie minęło gdy usłyszał w głowie wołanie Mazako. Otrząsnął się i udał się nad jezioro gdzie potem zanurkował.

Dzisiaj Book of Atlantic,dzisiaj Book of Atlantic ^^
Cały czas mnie kuszą trailery i opening SIDA. No cholera!
Daję kolejny rysunek :
I teraz pytanie :
Został mi jeszcze jeden rysunek z Lulusiem. Więc z kim teraz chcecie,  Mam gdzieś Zero Kiryu z  Vampire Knight (2 rysunki), mam jednego Sebastiana Michaeilsa, a może chcecie Cornelie z Code Geass? Decyzja zostaje dla was. 

środa, 18 stycznia 2017

Gomee

Rozdział nie pojawi się w tym tygodniu. Może będzie w niedzielę. Po tych egzaminach próbnych nie mam na nic siły, a wyniki powyżej 50%. Wyczyn z niemieckiego - 80%. Nie wiedziałam, że jestem taka mądra. Ferie zaczynam już w poniedziałek. Jeszcze 3 dni do premiery Book of Atlantic ^^. Mam już najnowszą piosenkę Sida z openingu na telefonie i to jest mój dzwonek. Wpiszcie sobie na YouTube: Book of Atlantic trailer 2. Krótkie ale ciekawe.W ramach przeprosin rysunek z Lulusiem :

A także surprise. Wracam w czwartek ze szkoły zmordowana, a na łóżku paczka dla mnie. Otwieram i to znalazłam :



Na bluzie jest napis: All these things, what I've done...
Koszulkę z SnK mam już od września, ale skoro mowa o mojej garderobie związanej z anime to mam tylko te dwie rzeczy. Może kiedyś sobie coś jeszcze kupię. Chcę koszulkę z Akame Ga Kill!!! Jest biała i ma napis Night Rajd, oczywiście nie zabrakło logo. 
Może namówię rodziców. Na koszulkę namówiłam mamę, a na bluzę tatę. 
Do zobaczenia :* jeszcze raz sorry, ale łeb mnie boli i jeszcze te poprawki. Jakie macie oceny z zachowania? Ja bardzo dobre ^^.A oceny z przedmiotów są jakie są. Boję się liczyć średnią ;-;.
Bye :* 

niedziela, 8 stycznia 2017

ROZDZIAŁ 38

Nie mogę się doczekać Book of Atlantic ^^. Już 21 stycznia! Mam wtedy ferie!



***
Mimo,że sen ogarnął Shell w 100% to wciąż miała ręce jak wcześniej,czyli we włosach Claude'a. Słyszał jej spokojne bicie serca. Taki rytm występował gdy spała, więcej nigdy nie słyszał tak spokojnej melodii. Był pewien, że zda egzamin. Wierzył w nią, choć nie powinien. Demon nie powinien robić takich rzeczy jak on przez ostatnie miesiące;Nie powinien czuć emocji ani tym bardziej kochać, i to jeszcze kochać człowieka. Za to może spotkać go surowa kara. Chociaż zdarzały się przypadki gdy obydwoje z kochanków dostawali nauczkę. Mogła to być śmierć albo zaaranżowane małżeństwa, co było gorsze niż śmierć. Jednak Claude nie bał się niczego. Wiedział, że dziewczyna nie jest słaba. Sama da radę w walce. Doskonale znał jej umiejętności. Kierowała się sprytem, a także próbowała zezłościć przeciwnika. Robiła tak,ponieważ wtedy przeciwnik jest mniej skupiony i łatwo popełnia błędy. Tylko Phantomhive nienawidziła przegranej. Zawsze gdy nie dawała rady na symulacji w posiadłości to próbowała od początku. I tak w kółko póki jej się nie uda. Ludzie są zdolni do wszystkiego. Nawet do darzenia miłością istoty piekielnej. Tym przykładem była właśnie Shell Phantomhive ,która była obok niego.
***
Każdy z magów wiedział, że coś się kroi. Nadchodziła burza, która mogła zniszczyć wszystko na swej drodze...tak...Gildia Cienia. Siedziba ciemności była tak zamaskowana, że nikt nie wiedział gdzie jest oprócz członków mroku.Gildia Światła miała siedzibę w górach. Zwana była przez magów "Arkadia". Było to miejsce ważne dla wszystkich czarodzieji, którzy stali po stronie światła. Założył ją pierwszy mag na ziemi. Siedziba miała w środku nie tylko różnego rodzaju magiczne sale,ale również i pokoje do przenocowania. Wrota były niezwykłe. Ogromna brama zamykana na kilka zamków. Kiedy otworzysz jeden z nich reszta już pójdzie w ślad za otwartym. Musisz mieć swój kamień. On był kluczem. Dostawało się coś takiego od najpotężniejszych magów danego żywiołu. Przeciętnie było ich tylko kilku na świecie. Zyskiwali oni wyższe tytuły niż mistrz. Do wyprawy w góry szykował się Sidney. Choć nie musiał się pakować. Wystarczy spróbować otworzyć portal, ale to nie za bardzo mu wychodziło. Rose była mistrzynią w otwieraniu portali. On dał radę otworzyć w prawdzie portal, ale za to mógł wylądować w miejscu gdzie nie chciał. Ryzykował. Ale nie miał zamiaru być jakimś tchórzem i prosić Rose, żeby przeniosła go do Arkadii. Wyszedł z domu. Miał dosyć nauki i chciał odsapnąć.
***
Szukał miejsca mało ruchliwego. Na swoje szczęście lub nieszczęście spotkał Daphne.
-A ty co tak błądzisz? Zgubiłeś coś? - Lubiła być dla Sida złośliwa. Wtedy, jak to uważała był słodki. Chociaż po magu wody można się spodziewać wszystkiego.
-Nie zgubiłem się Daphi. - Sidney zaś uwielbiał mówić na rudowłosą Daphi. Wtedy przypominała naburmuszoną dziewczynkę.
-To dokąd idziesz? - Jak zwykle byka ciekawa co będzie robić.
-Do kochanki. - Ahhh ta szczerość Sidneya.
-Ha.Ha.Ha. - Ahh ten śmiech Daphne. Aż wywołał większy uśmiech na twarzy maga wody.
-Tylko żartuję. Muszę załatwić sprawę w Gildii. - Każdy Łowca wiedział co to Gildia, więc od razu zakumała.
-Rozumiem. Tylko uważaj na siebie. - Podeszła do niego i przytuliła się.Dawno się nie widzieli. Dlaczego? Sidney uczył się na różnego rodzaju egzaminy z medycyny. W końcu je pozdawał i miał teraz trochę odpoczynku od nauki.
-Nic mi nie będzie. W końcu znasz mnie. - Pogłaskał dziewczynę po plecach.
-Wiem, ale po tobie można się spodziewać wszystkiego. - Schowała twarz w jego płaszczu.
-Obiecuję, że cię nie zdradzę. - Puścił jej oko i krótko ją pocałował,po czym się rozpłynął w powietrzu. Przeteleportował się.
***
Był zdenerwowany. Nie dość, że nie chcieli unieszkodliwić Shell to jeszcze nawet zapomnieli, że uciekła. To już było dla niego wystarczająco za dużo. Chciał się tym zająć tylko nie wiedział za co się zabrać. Pierwszy raz czuł się bezradny. Zawsze wiedział co robić i jego plany się wypełniały w 100%. Wiedział tylko, że jego cel jest teraz poza domem. Trzeba kogoś wysłać na poszukiwania. Już nawet wiedział kogo. Bez chwili zwłoki udał się nad jezioro i zanurzył się pod wodę. Szedł przez dno, które było porośnięte różnymi roślinami falującymi pod wodą tak jak jego włosy. Panował półmrok, a jedynym jego światłem był talizman. Jasnoniebieskie światło pomogło mu dojść do jaskini swego pupila.
-...Mazako...mój wilku. Mam dla ciebie zadanie.... - Wytłumaczył co ma zrobić. Podjął decyzję i się zgodził. Ruszył przed siebie, a Sidney się wynurzył z wody. Teraz pozostaje mu czekać na znak od Mazako.
***
Obudziła się. Pierwsze co poczuła to jak ktoś ma ręce na jej plecach. Znała już na wylot te dłonie jak i jego właściciela.
Nie chciała wstawać, więc bardziej się wtuliła. Miała głowę ukrytą w jego szyi.
-Ktoś tu nie chce wstawać? - Masował jej plecy.
-A żebyś wiedział. Nie dałeś mi spać w nocy. - Udawała marudzące dziecko.
-Jak chcesz to mogę tak robić codziennie. - Mrugnął do niej jednym okiem.
-Nie pozwalaj sobie na zbyt wiele, bo ta się źle skończy. -Pocałowała go w policzek. Wstała i owinęła się kołdrą.
-Ey! Oddawaj kołdrę. Zimno mi - Dygotał.
-To weź ją sobie. - Gdy wstał objął ją od tyłu i również się owinął kołdrą. - Teraz zimno?
-Ani trochę - Kilka razy pocałował ją w szyję. Potem już się powstrzymał, bo chciała się ubrać. W końcu dzisiaj miała zakończyć się podróż.
***
Na razie miała tylko przejść test wstępny. Potem się zdecyduje czy będzie się dalej uczyć.  Weszła do gabinetu dyrektora. Miała odbyć z nim krótką rozmowę. Po krótkim przywitaniu przełożony zadał ważne i kluczowe pytanie : Dlaczego chcesz tutaj uczyć? Co cię tutaj sprowadza?
-Chciałabym się dowiedzieć więcej o sobie. Poznać do końca swoje umiejętności. Bronić ludzkości przed ciemnością. - Tak odpowiedziała. Wyszła z gabinetu i udała się do sali egzaminacyjnej. O dziwo było tutaj tylko krzesło podobne do tych, co jest u dentysty. Dopełnieniem był metalowy stolik na kółkach. Na nim leżała strzykawka z jakimś płynem. W kącie stała jakaś dziwna maszyna z kilkoma ekranami. Wystawały z niej kable. Niektóre przypominały z wyglądu elektrody, które mierzą puls. Nie było tutaj żadnych okien. Do środka innymi drzwiami wszedł jakiś nauczyciel. Wyglądał na 30 lat.
-Za 5 minut zaczynamy - Wyjął jakiś flakon z niebieskim płynem i napełnił nim strzykawkę. Miała ostatnie 5 minut by porozmawiać z Claude'm.
-No to powodzenia Shell. - Wziął ją za rękę by dodać jej odwagi.
-Dziękuję ci. Nie wiesz ile dla mnie znaczy twoja obecność tutaj. - Krótko go pocałowała w usta i usiadła w fotelu. Podpięto do niej te wszystkie kable. Teraz wystarczy tylko wstrzyknąć płyn ze strzykawki.
-Gotowa? - Igła była przy jej skórze.
-Tak. - Poczuła jak przebito jej skórę.
-Masz 3 godziny testu. Powodzenia. - Wyjął igłę. Strzykawka była pusta. Włączył to dziwne urządzenie i widział wszystkie funkcje życiowe Shell. Ostatni raz się uśmiechnęła do Claude'a i zamknęła oczy, ponieważ niebieska substancja zaczęła działać. Egzamin miał się odbyć w jej umyśle, a demon i nauczyciel wszystko widzieli na ekranie. Czy Shell sprosta temu zadaniu? Czy wytrzyma 3 godziny pracy fizycznej jak i umysłowej? Claude wierzył, że da radę. Zawsze w nią wierzył.



Na dzisiaj koniec. Teraz rysunek Lalusza :


I chyba z jego ręką mordowałam się kilka razy. Aż w końcu wyszło ^^





niedziela, 1 stycznia 2017

ROZDZIAŁ 37

Znalazłam przez fb całą piosenkę  do openingu Book of Atlantic *-*. Jutro rok 2017 i wychodzą nowe serie z anime oraz mangi. Jak minęły Wam święta? Były prezenty? Uwaga! Założyłam na Facebook'u stronę  o blogu.


***
Wciąż ten sam sen ją nawiedzał. Statek na dnie oceanu. Wszędzie ciemno. Tylko nikły blask księżyca oświetlał posąg dziewczyny,która znajdowała się na zatopionym statku. Za nic w świecie nie mogła jej poznać, bo obraz był dziwnie zamazany. Jakby to było owiane tajemnicą, którą ma poznać niedługo. Nie znała przyszłości. Nikt jej nie znał. Nawet jej ukochany,co był przy niej. Demon, który niedługo straci coś cennego. Wszystko było przed nimi i niedługo miało się wypełnić. Lekko się poruszyła przez sen tym samym przybliżając się do demona. Na chwilę mruczała,a potem znowu spała jak wcześniej. Tylko, że praktycznie jej część łóżka była pusta, za to cześć Claude'a mieściła w sobie dwie osoby. Jemu ani trochę to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie,uwielbiał jak tak robiła.

***
Wstała bardzo wcześnie. Otworzyła oczy i wtuliła się w jego koszulę. Głaskał ją po włosach.
-Już nie śpisz? - Rzekł z troską jak rodzic do dziecka gdy jest chore(kto jest chory? Ja troszeczkę)
-Już nie... - Uniosła głowę i ich spojrzenia się spotkały. Złote oczy Claude'a oraz jej błękitne. Odsunęła się od niego i siadając rozciągnęła się,do tego jeszcze ziewnęła oraz przetarła oczy. Następnie jej stopy dotknęły zimnej podłogi. To trochę ją obudziło. Podeszła do szafy z zamiarem wybrania sobie ubrania. Przecież nie będzie chodzić cały czas w piżamie. Wyjątkiem jest czas kiedy choruje. Wzięła koszulę do połowy ud w czarno-białą kratkę,czarne spodnie oraz białą koszulkę. Nie zapomniała o bieliźnie. Z ubraniami przewieszonymi przez ramię zmierzała do łazienki.
-A myślałem, że sobie popatrzę... - Rzekł zawiedzionym tonem.
-Zapomnij - Pokazała mu język i zamknęła się w łazience. Przebrała się oraz przemyła twarz oraz uczesała się. Potem wyszła do restauracji i zjadła sobie śniadanie. Wolała dania, które przyrządzał dla niej Claude,ale te były zjadliwe. Po posiłku wyszła na pokład. Wiatr morski igrał z jej włosami. Demon cały czas był obok niej i patrzył na dziewczynę w milczeniu jak to zawsze robił.
-....o czym myślisz? - Oparła ręce o barierkę przy dziobe statku.
-O niczym złym Shell -Podszedł do niej i oplótł swoimi rękami jej brzuch.
-To o czym? - Jej nie przeszkadzało, że to robił. Wszyscy na pokładzie uważali ją za najważniejszą osobę. Aż się bali odezwać do młodej Phantomhive, myśleli bowiem, że to ktoś w rodzaju królowej.
-O tobie kochanie - Powiedział to na jej ucho szeptem. Po ostatnim słowie lekko przygryzł jej płatek ucha. - Ufasz mi Shell? - Pokiwała głową. - To zamknij oczy. - Zrobiła jak mówił. Poczuła jak staje na barierkach nogami. Potem jej ręce były ustawione jakby szedła po linie lub równoważni. Przytrzymał swe ręce z obu stron jej talii i znalazł się tuż za nią. - Teraz możesz otworzyć oczy. - Powieki dziewczyny uniosły się do góry i miała przed oczami ocean.
-Claude....to piękne! - Powiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy. Nic nie powiedział tylko oparł głowę o jej ramię i również się uśmiechał jak Shell.
-Denerwujesz się przed egzaminem? - To pytanie czasem gościło w jej młodym umyśle. Czy się denerwuje? Czy da radę? Czy zda?
-I trochę tak i trochę nie...nie wiem co mnie czeka w Akademii. - Wpatrywała się za horyzont. Słońce już zachodziło. Promienie odbijały się w jej błękitnych jak niebo oczach.
-Chyba organizują jakieś przyjęcie w restauracji. Chcesz się tam wybrać? - Cały czas szeptał na jej ucho jakby ją kusił.
-Może się wybiorę. Kiedy się zaczyna? - Miała w swojej garderobie jakieś sukienki. Jednak i tak większość zajmowały zwykłe ubrania. Nie przepadała za sukienkami i ubierała je okazjonalnie.
-Chyba o 19. Masz jeszcze 2 godziny. - Poruszył palcami na jej talii i trochę się wzdrygnęła.
-Ale i tak muszę zacząć się szykować. - Zeszkoczyła z barierki. - Idziesz tam ze mną?
-Jeśli chcesz. - Jak zwykle był w tych kwestiach obojętny. Dla niego takie przyjęcie nie robiło wielkiej furory.
-Ja do niczego cię nie zmuszam. Możesz iść. Mi nie będzie przeszkadzać twoja obecność. - Oświadczyła podniosłym tonem i wróciła do pokoju by zacząć się szykować na to jakże ciekawe wydarzenie,które będzie mieć miejsce za dwie godziny w restauracji.

***
Może ta? A lepiej może w tej będę wyglądać? Nie! Ta jest za krótka! Dziewczyna po kolei przyglądała się swoim kreacjom. Na pewno nie ubierze jakiejś krótkiej, więc odrzuciła sobie czarną sukienkę bez ramiączek. Dalej były jakieś za bardzo błyszczące więc też odpadły. Została jej suknia o złotym kolorze. Sięgała jej do samej ziemi. Była na ramiączka. Pod łopatkami na plecach znajdowała się sprzączka,która reguluje pas,który lekko lśnił(kiedyś może dam zdjęcie tej sukienki, ponieważ to jest z mojej szafy).Za buty wzięła sobie perłowe baleryny. Zostało tylko zrobić sobie lekki makijaż i po problemie. Niestety nie była zbyt dobra w takich rzeczach jak robienie sobie kreski (ja też za bardzo nie umiem ;-;). Powoli sunęła elainerem po powiece. Dobra! Wyszło jakoś. Z drugim okiem też nie było za bardzo problemów. Umalowana zapięła sukienkę na boku (w niektórych tak jest, że zapięcia są na boku...więc panowie proszę się nie zrażać XD) oraz załóżyła buty. Dopięła włosy kilkoma wsuwkami i wyszła z łazienki gotowa na przyjęcie.
-Gotowy? - Spojrzała na niego. Miał na sobie inny frak niż zwykle. Nigdy jeszcze nie widziała go w nim. Był bardziej odświętny. Patrząc na niego nie wiedziała czy mruga czy nie. - Claude? - Podeszła do niego. Wogóle nie wiedziała czy jeszcze oddycha. Gdy dotknęła policzka demona wtedy dopiero się obudził z transu. Byłoby jedno wyjaśnienie : Wpatrzył się w dziewczynę.
-Tak, jestem już gotowy. Idziemy? - Była już 18:30. Shell pokiwała głową i wyszli z pokoju. Gdy znaleźli się na pokładzie wziął ją pod rękę i skierowali się do restauracji.
-Jaki dżentelmen. - Cicho się zaśmiała. On to usłyszał ale nie skarcił dziewczyny. Podobało mu się gdy się śmiała. Rzadko kiedy to robiła więc to był cud kiedy usłyszał coś takiego. I znowu gdy przekroczyła drzwi restauracji wszyscy w niej obecni zaczęli ją pozdrawiać. Czy ludzie muszą być aż tak skorzy do takich rzeczy? W myślach przeklinała wszystkie osoby, które tak robiły. Za chwilę jeszcze może niech całują ją w stopy?! Choć to by było już ostre przegięcie. Wszyscy przybyli mieli kolację. Gdzieś jeszcze stały butelki z winem oraz z szampanem, ale Shell nie miała ochoty na takie rzeczy. Jeszcze nie ten czas. Gdy jakiś facet będzie próbował jej dać choć łyk alkoholu to go na miejscu pobije tak, że biedaczysko będzie bezpłodne (nie mogłam się powstrzymać XD). Mężczyzna w rodzaju kelnera oświadczył, że w sali obok są tańce. Wtedy wszyscy mężczyźni obecni na sali spojrzeli ukradkiem na Shell i zaczęli ustalać kto kiedy tańczy z Phantomhive. Tylko był problem, bo nikt nie chciał iść pierwszy. Claude spojrzał na grupkę mężczyzn gaworzących bardzo cicho o Shell. Westchnął i wstając podszedł do dziewczyny i wyciągnął w jej kierunku rękę.
-Może pójdziemy zatańczyć? W tej sali roi się od adoratorów. - Ręką w białej rękawiczce kusiła Phantomhive by ją chwycić. Tak też zrobiła. Trzymając się za ręce znaleźli się w sali do tańca. Było tutaj mało osób. Wszyscy już wypili za dużo alkoholu i nogi im się plączą. Wyszli na środek sali. Delikatnie położył rękę na jej plecach tym samym przyciągając ją do siebie. Ona zaś położyła rękę na jego lewym ramieniu i lekko ścisnęła palce na materiale fraku. Trzymając ją za rękę stopy Claude'a zaczęły poruszać się zgodnie z melodią,która rozbrzmiewała po sali. Nie wiedziała czy czas płynie czy nie. Przy demonie wszystko było inne. Jakby czas się zatrzymał. Jednak tak nie było. Strzałki zegara poruszały się do przodu i do przodu. Dopiero gdy usłyszał dziewięć bić zegara skończył taniec.
-Dziękuję. Jednak dobrze tańczysz - Teraz trzymał dziewczynę za obie ręce.
-Staram się. Choć czasem miejsce nie wychodzi. - Mimo to Shell zawsze się starała. Robiła to jak to się mówi "do bólu". -Nogi mnie bolą...pójdę już odpocząć. -Bez słowa wziął dziewczynę na ręce. -Co ty...?
-Mówiłaś, że cię nogi bolą. Więc oszczędzę ci jeszcze większego bólu. - Nie prosiła go, aby wziął ją na ręce. O nie nie nie. Nic a nic nie powiedziała,tylko się zaczerwieniła.
Nim zdążyła otworzyć kolejny raz oczy była już w pokoju.
-Możesz mnie już postawić? Sama umiem zdjąć sukienkę i zmyć makijaż. - Trochę demona to rozczarowało.
Zdjęła buty w pokoju, a resztą się zajęła za drzwiami łazienki. Nareszcie normalna twarz! Nareszcie wygodne spodenki oraz koszulka. Wszystkie wsuwki odłożyła na bok i gdy otworzyła drzwi od łazienki od razu runęła na materac.
-Czyżbyś była zmęczona? -Zrzucił z siebie frak oraz koszulę. Też czuł ulgę.
-Trochę. Natańczyłam się trochę. - Przytuliła się do poduszki.
-Ale za to świetnie. -Położył dłonie na jej plecach. Nie miał teraz rękawiczek. Przyjemny chłód rozchodził się po jej plecach. Wsunął jedną rękę pod koszulkę i kreślił palcami dziwne wzory na jej skórze. Potem posunął się trochę dalej i teraz trzymał ręce na brzuchu.
-Widzę, że ci się podoba. - Rzekł uwodzicielsko.
-Podoba podoba. - Na te słowa objął dziewczynę.
-Chcesz więcej? - Znów ten szept przypominający kuszenie. Nie mogła się jemu oprzeć.
-Wiesz czego chcę. - Odrzekła mu. Wiedział, że chce tego tak samo jak on.
Nie trzeba było tłumaczyć co się potem działo. Przyspieszony oddech dwóch odrębnych istot. Ruchy pełne pasji. Spojrzenia pełne pożądania. Ciche jęki oraz wypowiadane przez nich imiona.
Jego dotyk,jego oddech, jego spojrzenie te rzeczy doprowadzały ją do szaleństwa. Co jeśli już nie będzie w stanie znienawidzić go? Przecież to demon, jej rodziców zabił demon. Dlaczego jemu robi wyjątek?...Bo godziny kocha? Bo jest dla niej ważny? A może to chwilowa słabość, która potem ustąpi zimnej bezwzględności? Dziewczyna odpowiadała sobie w duchu na te pytania gdy już wszystko dobiegło końca. Delikatnie ułożył sobie głowę na jej dekolcie. Nie potrzebował więcej niczego niż jej. Wprawdzie chciał jej duszy, ale również i reszty. Marzył by w całości była jego, i tylko jego. Objęła jego głowę i czesała jego lekko spocone włosy. Dopiero zmrużyła oczy około godziny 2. Koniec podróży miał nastąpić o 13. Zaś o 15 miała egzamin wstępny, który miał przesądzić czy będzie się dalej uczyć czy nie.

Nagranie z fajerwerek. Ten głośny głos w tle to właśnie Shirley XD.
Rysuje Leloucha Vi Brytannię! Już klepnęłam 4 rysunki :3. Podać proszę numer od 1-4, a pokaże rysunek. Wszystkiego dobrego w roku 2017!
O której położyliście się spać? Ja o 2 w nocy, a obudziłam się o 7. Jutro już do szkoły ;-;