niedziela, 19 czerwca 2016

ROZDZIAŁ XVIII

Co się ze mną dzieje?! Drugi rozdział w ciągu dnia?! Niemożliwe!!! Jeszcze nigdy w życiu nie miałam czegoś takiego... Dziwne...


                                        ***
Minął dzień od zniknięcia Rose.Sebastiana to zaczęło niepokoić. Coś tu nie pasuje.Ale nie wiedział gdzie przebywa i co się z nią dzieje.
-Wiesz może gdzie jest Rose?-Już nie dał rady wytrzymać psychicznie.
-Nie wiem... A co zakochany jesteś?-Do jego zachowania powrócił ten sarkazm.
-T-to nie tak... Muszę z nią porozmawiać i tyle. -Lekko się zarumienił,co zauważył Sid.
-Ojjj nie bój się Romeo swoi uczuć do Julii.-Miał z tego ubaw.Nie odzywali już się do siebie przez resztę dnia. Nadszedł wieczór i Sid poszedł uczyć się w swoim pokoju do sesji.Wkrótce zasnął,a za poduszkę posłużyła mu encyklopedia zdrowia.Sebastian zastanawiał się nad poszukiwaniami Rose.Obmyślał plan w swym pokoju.

                                   ***
Godzina 22...do dzieła.Cicho wyszedł z pokoju i zakradł się na arenę. Nikt go nie nakrył.Zaczął myśleć o Rose.Po upływie kilku minut znikł pozostawiając po sobie małą iskierkę,która zaraz znikła w mroku nocy.Można więc rzecz że jego plan ucieczki wypalił.Teraz tylko znaleźć Rose...

                                  ***
Tym razem przewidział kiedy wyląduje i obyło się bez żadnych stłuczeń.Znalazł się na jakiejś polanie.Była noc i wyglądała magiczne w świetle księżyca. Usłyszał odgłosy walki i popędził w ich kierunku. Był bardzo szybki. Zobaczył stwory ciemności atakujących Rose.Dziewczyna była sama i ledwo dawała radę.Przed jej stopami stanęła ściana ognia. Spojrzała na swego obrońcę i się zdziwiła.
-SEBASTIAN?! Co ty tu robisz?!
-Potem ci wytłumaczę...na razie trzeba się ich pozbyć... -Wiedział,że będzie ciężko jej to wszystko wytłumaczyć...
Zaczęła się walka. Ze ściany uformowała się kula ognia, która z każdą chwilą rosła.Za pomocą rąk mag ognia nią sterował.
-ODSUŃ SIĘ!!!
Stanęła w bezpiecznej odległości od niego tak by mógł przeprowadzić atak.
Kula wybuchła tym samym spalając na popiół przeciwników.Walka dobiegła końca.
-Teraz mi to wytłumacz...-Jeśli coś można tu powiedzieć o Rose,to to że walczy do końca.
-Ehhh...Szukałem cię...
-Dlaczego?
-Bo znikłaś i się martwiłem...
-Znikłam dlatego, że to ty się przeteleportowałeś.
-Aha...Wiesz... Szukałem cię też z innego powodu... -Trochę zaczął się denerwować.
-Z jakiego powodu?
-Muszę o czymś z tobą porozmawiać...
-W takim razie zamieniam się w słuch...
-B-bo widzisz...wtedy kiedy ty mnie pocałowałaś...
-...
-...ehhh....nie będę przedłużał...powiem to jasno i wyraźnie.
-Co powiesz?-Była ciekawa,co takiego on jej powie.Czarnowłosy wziął głęboki wdech.

                                     ***
-Rose...-Był naprzeciwko niej...Można powiedzieć, że aż za blisko.
-Słucham...
-Wiem,że ciężko to ująć ale... Kocham cię... -Nie zdążyła odpowiedzieć,bo wbił się w jej usta.Po chwili się odsunął.Był zdziwiony swoim czynem.-Emmm...to znaczy.... Ja...-nie zdążył dokończyć, ponieważ ona położyła na jego wargach palec wskazujący prawej ręki.
-Nie tłumacz się...... Ja też cię kocham... -To samo zrobiła co on,ale tym razem współpracowali ze sobą .-Wracajmy już...
Musieli wracać czym prędzej, bo już nadchodził świt.Tym razem to Rose otworzyła portal i trafili do domu.Na szczęście Sid wciąż spał.
-Uff...myślałem już, że mnie złapie...
-Nie idziesz spać?
-I tak niedługo bym wstał...Nie ma już sensu..
Byli w salonie. Niespodziewanie przytuliła się do niego. Po kilku chwilach objął jej plecy i zatopił twarz w jej włosach.Ona już zasnęła z lekkim uśmiechem na twarzy. Niedługo potem Sebastiana też zmorzył sen i zamknął oczy ciesząc się,że w końcu znalazł kogoś na kim mu zależy i jest w stanie zrobić wszystko aby tylko ta osoba była bezpieczna.Po raz pierwszy kogoś pokochał.To była prawdziwa miłość. Mimo iż kiedyś uznawał się za demona nie uwierzyłby teraz tej scenie... Uznałyby to za bzdurę...albowiem demonom nie przystoi mieć żadnych emocji ani uczuć... Ale teraz jest zupełnie kimś innym... Stał się niezależny...wolny...mógł już kochać...nienawidzić...to właśnie była najbardziej korzystna cecha bycia kimś innym niż demonem.




Rozdział pisany przy piosenkach:
-When You're Gone
-Psalm dla ciebie
-What's left of me





ROZDZIAŁ XVII

Dzisiaj bez żadnych moich moich monologów.Hihihi czytajcie.



                                          ***
Minęły już 3 godziny od zniknięcia chłopaków.To zaczynało być niepokojące dla Rose...a co jeśli zostali napadnięci przez stwory ciemności? A co jeśli oni nie żyją?NIE...TO NIEMOŻLIWE... Szybko ocknęła się z tych nieprawdziwych myśli.Udała się na arenę ale nikogo tam nie było...Powiało wiatr i zobaczyła co się działo wcześniej.Walczyli...potem zobaczyła ogień...Kiedy żywioł znikł,oni również znikł.Gdzie oni są?Otworzyła portal i wskoczyła do niego,tym samym w jej sercu zagościł strach,że nie zobaczy więcej maga ognia...chyba go kocha... A może to złudzenie... Nie ważne... Zaraz będzie lądowanie...

                            ***
-SEBASTIAN!!! TY CIUMO(ĆMO SID ĆMO!Sid:Cicho Polsacie...)
-Nie moja wina,że mnie zmusiłeś do ataku!!!
Można powiedzieć że jednocześnie spadali i lecieli.
-Dokąd my lecimy?(Seba wytworzyłeś portal i nie wiesz gdzie lecisz?Zaraz dam tobie mundurek.. Seba:Pierwszy raz to zrobiłem!I pisz dalej Polsacie, bo ludzie są zaciekawieni).Ale w końcu ich tempo loto-spadania przyspieszyło.Za chwilę mogli mieć twarde lądowanie i tak było...
-Ała...-Sebastian upadł na plecy,natomiast mag wody spodziewał się takiego obrotu spraw i przygotował się na taką ewentualność.
-Gratuluję wybrania miejsca lądowania... Lepiej być nie mogło...-Znajdowali się na dachu domu...(dum...dum...dum Seba i Sid:PISZ TY POLSACIE!!!)...Ghazana.
-Znasz to miejsce?! -Pierwszy raz był w takim miejscu.
-...tak...Poza tym musisz porozmawiać z osobą, która tu mieszka.
-Kto to jest? -Jeśli to miał być jakiś zły człowiek to wolał już przygotować się do walki.Sid zauważył jego minę.
-Nie bój się... To jest dobry człowiek... -Zeszli z dachu.Następnie skierowali się do drzwi i zapukała koładką.Po kilku sekundach drzwi otworzył Ghazan.
-A jednak przyprowadziłeś go...-Mag ziemi już myślał,że nigdy nie porozmawia z Sebastianem...jednak się pomylił.
-Tak...Kiedy będziecie rozmawiać ja będę w mieście... Mam kilka spraw...Sebastian jak skończysz rozmowę z Ghazanem idź na główny plac i czekaj tam na mnie... Jak zobaczysz Rose to możesz z nią wrócić...Do zobaczenia. -Zostawił maga ognia i ziemi samych.
-Zapraszam...-Otworzył drzwi wpuszczając do środka Sebastiana.

                               ***
Znaleźli się w salonie. Usiedli w fotelach naprzeciwko siebie.
-W takim razie... Najpierw się przedstawię Ghazan-mag ziemi i ławy...
-Sebastian Michaeils....... Mag ognia.
-Czyżbyś się wahał?
-Sam nie wiem... Jeszcze nie mogę do tego przywyknąć...
-A za kogo się uważałeś?Może ktoś ciebie zmusił do postrzegania siebie w inny sposób?
-Mieli mnie za demona...już od małego tak siebie postrzegałem...inni też tak uważali...Ale pewnego dnia to się zmieniło... Rosaline May mi to udowodniła...
-Mylili się... Każdy ma swoje zdanie to prawda...Ale to może być tylko ich wymysł...ważne co myślisz ty i osoby,które uważasz za ważne w swoim życiu... Zaufaj Rose...ona wie co robi... Zawsze chce dobrze...
-Dobrze...A czy są inni magowie ognia?
-Muszę cię zasmucić,ale nie ma niestety... Jesteś pierwszym magiem ognia od 1000 lat...
-Słucham?!
-Dobrze słyszałeś...ja jestem pierwszym magiem ławy...kilka lat temu to odkryłem...mimo iż ty jesteś jedyny to czyni cię wyjątkowym...ja również byłem zdziwiony faktem,że potrafię tkać ławę...
-Co mam zrobić?
-Uczyć się magii ognia póki się nie nauczysz do końca...Nie będzie to łatwe, ale na pewno dasz radę...Idź do Biblioteki Żywiołów...tam są księgi i zwoje magii ognia...
-A gdzie ona się znajduje?
-Tam gdzie przecinają się 4 kontynenty...
-Rozumiem... A dlaczego jestem jedynym magiem ognia od bardzo dawna?
-Bardzo dawno temu wybuchła wojna między magami 4 żywiołów.Niestety przypadło to na czas zimy...magowie ognia nie chcieli walczyć i ich zamordowano...wszyscy zginęli, a ich kultura i obyczaje zapomniane,księgi spalone...tylko ocalały te z biblioteki.
-To straszne...
-Dlatego nie zapominaj kim jesteś... Przywróć dobre imię magom ognia...
Idź już...
-Dziękuję za rozmowę... I obiecuję że to zrobię...
Udał się na plac i czekał na Sida.
Po kilku minutach wrócili do domu.
Nadszedł wieczór,a Rose nie pojawiła się... Coś tu nie pasuje.Gdzie jest Rose?Co z nią się stało?Nikt tego nie wie oprócz niej samej.








piątek, 17 czerwca 2016

ROZDZIAŁ XVI

Piątek... Piąteczek...Piątunio!!!
Pozdrawiam serdecznie wszystkich i zapraszam do czytania :)

                                   ***
W pokoju maga wody panował istny bałagan.Szafa z ubraniami ledwo się zamykała,łóżko nie pościelone a na biurku piętrzyła się sterta kubków po kawie. Sid nie mógł wytrzymać dnia bez kawy. Obok łóżka leżała księga magii,którą studiował.Nawet jeśli zabrał się za sprzątanie to po kilku godzinach powracał nieład.Ostatnio przybyło trochę książek...studiował medycynę i ostatnio miał sesję.Teraz czekał na wyniki.


                                  ***
Jak nie zdam to zabiję tego kto mnie pierwszy zobaczy.Był pod wpływem strachu,że nie zda...a co jeśli zabraknie mu jednego punktu?To naprawdę wkurza.(sama tak mam).Po 2 godzinach przyszły pocztą wyniki. Odrazu rozerwał kopertę i zabrał się za sprawdzanie wyników... Zamurowało go.Aby zdać można stracić maksymalnie 5 punktów. 34/40-taki był jego wynik.Na jego twarzy pojawił się face plam.Chciał wyżyć tą złość,którą w sobie miał z powodu nie otrzymania zadowalającego wyniku.Od tej pory nie wychodził z pokoju. Nie chciał nikogo zabić.


                                 ***
-DZIEŃ DOBRY!!! -Do jego pokoju wpadł wyspany mag ognia. (takie wejście smoka).Na twarzy czarnowłosego gościł optymistyczny uśmiech. Ale niestety nasz student miał inny wyraz twarzy. Był ponury.Spojrzał morderczo na gościa.
-PUKA SIĘ... -Jego głos brzmiał inaczej niż zwykle. Teraz miał w sobie nutkę gniewu zamiast sarkazmu.Sebastian nie spodziewał się takiej reakcji.
-Wszystko dobrze? -Chciał wiedzieć dlaczego Sid tak się zachowuje.
-Możesz wyjść? Chyba, że chcesz być ponabijany lodem.
Nie miał ochoty bardziej się denerwować, nie chciał się na nim wyżywać...chyba że sam o to się prosi.
-.....nie słyszałeś!? -Tym razem sytuacja stawała się coraz bardziej nieciekawa.Lada chwilą Sebastian mógł dostać od niego z wody.
-...dobra...Kiedy trening? -Czarnowłosy spytał się tuż przed opuszczeniem jego pokoju.
-Za godzinę o 13.Arena...nie spóźnij się... -Starał się być lakoniczny.I mu to wychodziło. Sebastian opuścił jego królestwo zostawiając jego władcę samego.  


                                   ***
12:55...za pięć minut trening. Uczeń(Seba szkoda, że nie masz mundurku)czekał na nauczyciela.
Zjawił się dokładnie o 13.Bez zapowiedzi dostał wodnym biczem w twarz.
-Może byś mnie uprzedził?!-Rozcierał na swej twarzy obolałe miejsce. Za taką odpowiedź związał jego nogi lodową liną i pociągając za nią powalił z ogromnym hukiem Sebastiana na plecy.
-Na polu walki nie ma czasu na gadanie...Zrozumiano?-Tym razem nie odpuszczał i nie miał zamiaru okazywać mu litości. Miał ku temu powody:
1.Wszedł do jego pokoju bez płukania.
2.Wkurzał go jeszcze bardziej niż przedtem.
3.Taki był program nauczania... Sam też tak miał.
Uczeń szybko wstał i zaczął atakować ognistymi kulami.Sid je rozwalał rękami otoczonymi wodą...Ale w końcu rękawice się zmarnowały i pierwszy raz dostał.Sam był tym zdziwiony. Na jego prawym ramieniu pojawiło się oparzenie,które z każdą chwilą dawało o sobie znaki.Ból stawał się coraz bardziej uciążliwy.Ale Sebastian nie poprzestawał.Wokół poszkodowanego zaświecił się krąg z ognia,który z każdą chwilą się zmniejszał sprawiając coraz mniejszą przestrzeń do ucieczki przeciwnika.Gdy dzieliły Sida milimetry od kręgu on znikł...W miejscu gdzie stał uczeń pojawił się ogień, który zasłonił go.Gdy znikł ogień Sebastian również znikł.







środa, 8 czerwca 2016

ROZDZIAŁ XV

Dzień dobry...NIE PSTRYKAMY DŁUGOPISAMI!!!Żartuję :).Zostałam zaszantażowana przez Meridę i teraz normalnie patrzy co ja tam skrobię....ktoś mi pomoże???


                                        ***
Zza krzaków wyłoniła się chuda postać ubrana w czerń.Miała złote oczy...Claude Faustus.Na pewno. Od kilku dni zbiegł z piekła bez pozwolenia szatana-głównego zarządcy.To przez niejakiego Sebastiana Michaelisa trafił do pierdla.Musiał pomścić swą niewolę spędzoną w areszcie. Przez chwilę rozglądał się...kaptur z jego głowy.Ukazałały się czarne włosy. Upewnił się czy nikogo nie ma.
-Czas działać....-na ziemi gdzie stał pojawił się pentagram i zabłysnął.Otworzył się portal i wypadła z niego Shirley.

                             ***
Była noc...tak jak zawsze lśnił księżyc i gwiazdy ale dzisiaj tak nie było.Dominowały szare chmury przyćmiewające światło tych ciał niebieskich. W głowie bruneta był istny zament i strach.

                               ***
-Sebastian skup się! -Jego wujek poddawał go treningowi wytrzymałościowemu.Polegał on głównie na ataku przeciwników jak i również obrony przed ciosem.Popełni błąd-oberwie podwójną siłą swego ataku.To było trudne dla 16-latka(teraz ma 23 lata).
-Nie dam rady! -Nastolatek się poddawał nie mógł dłużej wytrzymać tego survivala.
-Dasz radę!...Jesteś demonem!!! -Wujek dopingował poddającego się.Obraz się zatrzymał.
-NIE JESTEM!!!!! -Otworzył szeroko oczy i siadając na materacu wykrzyknął te słowa najgłośniej jak tylko potrafił.Obudził tym samym Rose i Sida.

                                      ***
W pokoju stało tym razem łóżko piętrowe. To przez decyzję pewnego maga wody. Sebastian wyróżnił oczami na ten widok. Czemu traktują go jak dziecko?! Ma 23 lata a nie 5!
-Złość szkodzi urodzie...-Sid widząc minę czarnowłosego chciał trochę go uspokoić. Wiedział,że jak jakiś mag się wkurzy to może zrobić z miejsca istną perzynę.Ale w końcu 3/4 gniewu opóściło czerwonoookiego dzięki czarodziejce Wiatru-Rosaline May.
-Nie warto się denerwować...Poza tym jak to zrobisz będzie dużo sprzątania. -Ona również znała konsekwencje gniewu maga.
-.....może i masz rację... -Uległ słowom dziewczyny.
-Rose śpisz na dole... -Wskazał łóżko na dole.
Mag wody poszedł do swego pokoju,a Sebastian położył się na górze i odrazu  zasnął....tak samo zrobiła dziewczyna.


Z góry sorry za błędy ale pisałam na komie i szybko stukałam w klawiaturę. Liczę na komentarz drogi czytelniku ;)
       

środa, 1 czerwca 2016

ROZDZAŁ XIV

Dzień dziecka dzień dziecka weselą się się niech dziś wszystkim dzieciom słoneczko zaświeci!!!Przyjemnego czytania :)
INFO:W tym rozdziale będzie mało Seby jednak radze przeczytać(chyba,że nie wytrzymasz bez Sebka to go zawołam XD). Następne rozdziały będą nawiązywać do poprzednich więc lesen Sie bitte(niemieki XD). Nie przedłużając zaczynajmy.
                                                               


                                                                               ***
 W mieście nie było takiego zgiełku jak zwykle...może dlatego,że było gorąco i nie chciało się nikomu wychodzić z domów.Na placu stał większy budynek..coś w rodzaju kościoła,ale to nie był kościół.Miał wysoką wieżę.Gdy na nią się wejdzie widzisz cały teren aż do horyzontu...tą rzeczą szczyciła się wioska.Niegdyś prowadzono wojna i był tu punkt do obserwacji oraz siedziba dowódców.Teraz było inaczej.Mieszkał tu najpotężniejszy mag z okolicy...był również czymś w rodzaju hrabi ale nie było tego po nim zbytnio widać.Zawsze był gotów pomóc i wysłuchać czyichś żali...był jak Ojciec.Wszyscy przychodzili do niego,gdy oczekiwali rady...wsparcia...dzisiaj przyszła kolejna na Sida....ale on chciał porozmawiać o Sebastianie.Podszedł do ogromnych drzwi i zakołatał kołatką.Po chwili w drzwiach pojawił się pewien mężczyzna(zdjęcie)











Miał an imię Ghazan(czyt.Gazan). Kiedyś był groźnym przestępcą,ale po jakimś czasie się nawrócił(że tak powiem) i powstrzymał swoich kolegów przestępców.W jaki sposób?Jest magiem ziemi oraz panuje nad lawą to czyni go najpotężniejszym magiem ziemi na świcie. Nawet główne władze boją się z nim walczyć myśląc,że obróci w ruinę ich pałacyki za pomocą lawy....mylą się....to dobry człowiek,który panował nad swymi negatywnymi emocjami....pałał gniew tylko wtedy gdy już nie miał wyjścia...nie zabijał dla rozrywki ani nikogo nie więził....nawet gdy już nie dał rady wytrzymać emocjonalnie i musiał kogoś zdetronizować to nie mógł tego zrobić....mógł najwyżej dać upomnienie.
-Sidney?...To ty?-mag lawy był zdziwiony jego przybyciem tutaj.
-Tak to ja...Miło znów cię widzieć Ghazanie.-mag wody uśmiechnął się do Ojca.-Przyszedłem w pewnej sprawie...czy mógłbym wejść?
-Proszę....zapraszam...jestem gotów cię wysłuchać...-długowłosy rzadko kiedy z nim rozmawiał bowiem aSid nie miał problemów takich co inni..Gdy znaleźli się w salonie zaczął mag wody swą opowiastkę.
-Jak dobrze wiesz Ghazanie na świecie nie ma magów ognia...jednak ja znalazłem pewnego...Na początku uważał się za demona ale to tylko uknuta przez jego bliskich opowiastka...Nie znali oni potęgi ognia...Dlatego pytam się ciebie....Jak on ma opanować magię ognia skoro jest tylko on na świcie z tego żywiołu?
-Hmmmm....To prawda nie ma magów ognia na świcie...niektórzy myśleli,że już nie powrócą...Czasem nie znamy prawdy o nas samych...Jeśli chodzi o naukę magii to ja sam musiałem się uczyć jak tkać lawę ten tak samo musi zrobić...Innego wyjścia nie widzę...nawet szkoły magii nie pomogą....Przyprowadź go jutro do mnie to z nim porozmawiam...-jeśli chciał pomóc dla świeżo upieczonego maga musiał wiedzieć coś o nim i go poznać...to było według maga ziemi najważniejsze.
-Oczywiście...jeśli pozwolisz wrócę już...Do zobaczenia Ghazanie...
-Do zobaczenia...-Sid skierował się do wyjścia a gdy już znalazł się na dworze udał się do domu.Musiał porozmawiać z Sebastianem o jutrzejszym dniu...
Farciarz...ominą go treningi....ale jak wróci to mu dam taki wycisk...chyba że Ghazan nie pozwoli


                                                                         ***

W domu jak to w domu jest normalnie.Czytał właśnie księgę magii wody.Przypominał sobie właśnie niektóre ataki.Udał się nad wodę aby przejść z praktyki do taktyki.Ułożyła na kamieniu otwartą księgę,która mówiła jak wykonać wodne ręce.Zabrał się do pracy..Wiedział,że to jest trudne,ale co to dla niego.Woda w rzecze,która spokojnie płynęła przybrała teraz na sile i zaczęła falować.Uniósł ręce i przed nim stanął wysoki słup wody.Musiał być skupiony...nie mógł się niczego bać bo jeden niewłaściwy ruch a wywoła tsunami.Uformował z słupa dwie olbrzymi ręce.Dłonie były nieco zamarznięte aby wzmocnić atak.Zaczął poruszać swoja lewą rękę...ta wodna też się poruszyła.Przećwiczył jeszcze siłę uderzenia.Była dobra...Teraz tylko pytanie jak to zatrzymać?Jak sprawić aby te ręce znikły?Nie mógł spanikować bo ręce by się rozpadły i ostry lód by go zabił......Zerknął z ukosa na treść jak sprawić by wszystko co stworzył znikło....JEST!!!Wziął głęboki wdech i skierował swe wodne ręce do źródła wody,potem potem opuścił w dół ręce i znikły wracając do wody.Wszystko było znów normalne.Odetchnął z ulgą.Wziął księgę i udał się do domu,aby odpocząć po tym treningu...nie wiedział,że ktoś uciekł z więzienia i go obserwował nad jeziorem....



Hihihi jestem podła....przerywam w takim momencie...hihihihiśmieję się jak Undertaker....Niektórzy pewnie znają Ghazana z The Legend of Korra..to jest mój ulubiony antagonista 3 sezonu i postanowiła że zrobię go tu takiego dobrego...A wy co o nim sądzicie? ;)