poniedziałek, 28 listopada 2016

Ty chory zboczeńcu!, czyli DaphnexSidney LEMON

Ogłaszam lemon! Uwaga lemon nie ma wpływu na główną fabułę i nie zaliczamy go do ff. Choć kiedyś może coś stąd skopiuje do ff ;). Przed państwem lemon Daphne&Sidney.



Kolejny wkurzająco-męczący dzień. Kolejny raz ten sam prysznic i ta sama mocna herbata na kolację. Taki sam sposób zasypiania jak zwykle. Rudowłosa leżała na kołdrze patrząc na sufit. Chciała trochę zmienności, a nie nudnej codzienności. Aż zamknęła oczy i wyobrażała sobie stare czasy gdy brała udział w walkach. Ni stąd ni zowąd, bez pukania,ani żadnego telefonu,do domu, a dokładniej do jej pokoju zawitał Sidney Clearwater. Patrzył na nią z szerokim uśmiechem. Ta nawet nie otworzyła oczu. Cichutko podszedł do mebla i zawisł nad nią. Opierał się tylko rękami po to aby nie spaść i się nie ujawnić. Zimną dłoń dotknął jej policzka, od razu otworzyła oczy. Już miała krzyknąć ale zasłonił jej usta drugą ręką. Myślała, że to jakiś zabójca albo gorzej. Uspokoiła się nieco gdy zobaczyła maga wody choć po nim możesz spodziewać wielu rzeczy ;Nawet tych złych.
-Nie krzycz, dobra?Przecież nie jestem żadnym wandalem czy coś w tym rodzaju... - Powoli zabrał rękę z jej ust.
-Ale jesteś za to zboczony... - Trochę było w tym prawdy...może tylko 25% pewności.
-A chcesz wiedzieć jak bardzo jestem zboczony? - Spojrzał na nią ze złośliwością lecz także z nutką pożądania. Biedna dziewczyna niestety nie wiedziała co powiedzieć. - Czyli, że chcesz wiedzieć.... - Ta nic nie odpowiedziała. Tylko czekała na to co zrobi. Zsunął z jej ramion koszulkę od piżamy i zbliżył do odsłoniętej skóry swe usta. Po chwili czuła tam przyjemnych chłód. Nie wiedziała co on kombinuje, to dopiero był początek. Znowu stanął mu na drodze materiał koszulki. Spojrzał na nią pytającym wzrokiem. Ta nic nie powiedziała,tylko pociągnęła jego kark w stronę swej twarzy i bez chwili zastanowienia pocałowała go krotko lecz namiętnie. To wystarczyło by zdjąć z zielonookiej górną część jej piżamy. Jak widać Sid dbał o równouprawnienie i również zdjął swoje górne części garderoby. Miała przed sobą mięśnie, które były w dotyku zimne. To była naturalna rzecz dla takich magów jak on. Zatrzymał się na jej biuście. Z je ust wydobywały się ciche westchnienia oraz jęki. Widać, że jej się to podobała i chciała więcej. Poluzował swój pasek od spodni i wkrótce odrzucił spodnie w kąt pokoju. Gdy mu się znudziła jej klatka piersiowa zszedł niżej na brzuch i podbrzusze. Jedno słowo go teraz opisywało:namiętność. Ostrożnie wziął w ręce początek jej spodenek. Spojrzała na niego.Przyjrzała mu się od stóp do głów. Widziała że tego chce nad wyraz. Przecież chyba przyszedł tutaj po to. Nie będzie teraz tego zatrzymywać, mogła to zrobić w momencie gdy chciał zdjąć jej koszulkę. Miał w swych rękach skórzany pasek i zbliżył go do rąk dziewczyny.
-Nie rozpędzasz się za bardzo?
- 50 twarzy Greya źle na mnie działa 😏
-Właśnie widzę - Związał jej ręce i przywiązał je do wezgłowia łóżka.
Nie spodziewała się po nim takich rzeczy. Okropnie zboczenie się zachowywał i to jej się w nim podobało.
Uśmiechał się do niej seksownie. Czekała na jego czyny. Jego wzrok przeszywał ją na wylot. Patrzyli sobie w oczy.
- Długo masz jeszcze się gapić?
- A wolisz żebym co robił?  - Objęła go nogami w biodrach
-Inne rzeczy.
- Jakie na przykład? -całował ją w zagłębienie u szyi.
-Podobne do tych co teraz.
Uśmiechnął się niewidocznie. Nie przeszkadzało jej to,że ma związane ręce. Wystarczyło jej to co jej robił,  jego zapach i jego obecność. Nie żałowała niczego. Chciała przejąć inicjatywę ale nie miała jak ze skrępowanymi rękami.
-Możesz mnie rozwiązać?
- Coś za coś 😏
-A co ja zrobiłam?
Zamknął jej usta pocałunkiem. Położył dwoje dłonie na jej biodrach lekko je unosząc. Jęknęła w jego usta. On tylko chytrze się uśmiechnął, obydwoje chcieli tego. Nic ani nikt nie powstrzymał ich przed dalszymi czynami. Dopiero gdy wszystko dobiegło końca rozwiązał ją.
-No dziękuję bardzo panie Greyu
-Ależ niestety ma za co panny Steele. - Położył jej głowę na swym ramieniu.
-Jak mięciusio - Obcierała policzek o ramię jak kot,który się mizia. Jemu najwyraźniej to się podobało. Mimo, że nie spali przez większość nocy to zrobili coś czego nawet Sebastian by się nie spodziewał. Zrobili to na co tak dawno czekali. W końcu dwa ciała się spotkały tworząc jedno.


Boszzz jaki pornol ;-;. Źle na mnie działa 50 TG, a jak jeszcze jest w domu książka co opisuje to wszystko z perspektywy pana Greya ;-;.Nigdy więcej nie pozwolę takic rzeczy kupować dla mamy w księgarni. Może mi wyszło, może nie. Wam ocenę zostawiam :).Z kim ma być następny lemon?


niedziela, 20 listopada 2016

ROZDZIAŁ 34

Nie wiem od czego zacząć. Hmmm...mam podnietę z tego, że wchodzi musical z Kuroshitsuji : Book of Cicrus <3. Tylko, że aktor grający Sebka ma za duży kapelusz Blacka i chyba trochę przygarbiony nos(no chyba, że jestem ślepa). Ale się wkurzyłam,bo dopiero 26.04.2017 musical będzie na DVD.SERIO!?TAK DŁUGO CZEKAĆ?!?!?!

                                ***
Znowu analizował tą samą legendę. Jakby czegoś szukał. Jak zwykle sam chciał wszystko rozwiązać, jednak się mylił. Nie może nic sam zrobić bez pomocy innych. Kolejny raz dał sobie spokój z myśleniem nad słowami zapisanymi na pergaminie, chociaż to nie było w jego stylu się poddawać. Odłożył zwój na lampę, nawet nie patrząc ; Myślał, że to szafka nocna. Dopiero gdy poczuł lekki zapach spalenizny szybko zabrał zwój. Wtedy stało się coś dziwnego. Wypaliły się kolejne litery. Zabrał się za czytanie.

Jak wiadomo mrok nie może istnieć bez światła. Jednak istnieje możliwość przejęcia władzy przez jedną z Gildii. Gdy to się stanie zapanuje światłość na 10000 lat gdy wygra Gildia Światła. Jednak jeśli mrok zwycięży czeka nas to samo co na początku przez również 10000 lat. Nic nie może istnieć wiecznie. W świecie duchowym jest Biblioteka Ducha Mądrości. W tym miejscu spotykają się cztery kontynenty. Duch pod postacią sowy czuwa nad porządkiem w bibliotece, która jest jego domem. Tam jest wiedza o wszechświecie...tam jest to czego nie wiedzą nawet najmądrzejsi magowie...tam są odpowiedzi na nasze pytania...

Litery z każdą chwilą znikały, a zwój wracał do pierwotnej postaci. Teraz wiedział gdzie jest biblioteka! Musiał udać się do Świata Duchów...ale jak tam się dostać?

                                    ***
Jak tam się dostać? Są jakieś przejścia? Może jest jakiś środek transportu? Nigdy tam nie był. Wogóle nic nie wiedział o tym świecie. To było ciekawe, ale i niebezpieczne dla świeżo upieczonego maga ognia. Mogli się dowiedzieć o jego przeszłości...przeszłości kiedy pożerał dusze. Duchy widzą wnętrze każdej żywej istoty. Ich wzrok przeszyje jak strzała. Aby zapobiec wrogości duchów wobec jego osoby musiał wyrzec się wszystkich swoich demonich czynów z przeszłości aż do momentu gdy dowiedział się prawdy o sobie. To wszystko stało się jeszcze trudniejsze niż wcześniej. Coraz więcej spraw się nagromadziło do zrobienia zanim przekroczy próg biblioteki. Wszystko opowiedział dla Rose...legenda ...gdzie jest biblioteka...o istnieniu ciemności i światła...dosłownie o wszystkim.
-To pewnie dla ciebie trudne... - Położyła mu dłoń na ramieniu,uśmiechając się do niego ciepło. -...jednak nie jesteś sam...
-...wiem... - Te słowa trochę go podniosły na duchu. Jednak to i tak nie zmieniło jego przeszłości.
-Dręczy cię przeszłość, prawda? - Spojrzała na jego twarz z troską.
-...skąd wiesz? - Przecież Rose nie umie czytać w myślach!
-Wiem co trzeba zrobić, aby się dostać do Świata Duchów...nie musisz mi tego mówić,ja dobrze o tym wiem. - Każdy mag powietrza uczył się od podstaw o Świecie Duchów.
-...jak mam się wyrzec przeszłości? Ja nie mam pojęcia...NIE WIEM! - Znowu czuł się bezbronny. To uczucie teraz będzie mu często towarzyszyć.
-Spokojnie...z każdej sytuacji jest wyjście... - Teraz przybrała postać małego płomyczka nadziei. Spojrzał w jej piwne oczy,oczyma pełnymi nadziei. Jak ona zachowywała taki spokój duszy? To było zagadką dla zagubionego umysłu Sebastiana.
-...co mam zrobić, aby o tym zapomnieć? - Ukrył swą twarz w dłoniach. Znowu poczuł jej ręce na swych ramionach.
-...przeszłości nie zmienisz ani nie zapomnisz...jednak możesz się wyrzec przed mistrzem swych czynów....
-.....a gdzie znajdę tego mistrza?...w jakiej dziedzinie ma być mistrzem? - Dziewczyna podsycała jego ogień nadziei w jego sercu. Jeszcze nie wszystko stracone.
-...mistrz magii powietrza tobie pomoże...jednak on nie żyje....ale...ale ja mogę spróbować... - To było dla niej niebezpieczne. Nie panowała nad swoją prawdziwą formą i mogło to się skończyć dla czarnowłosego jak i dla niej samej kalectwem. Mimo to Rose chciała, aby Sebastian nauczył się jak być czystym magiem ognia. Wiedziała, że tego chce.
-...ale nie jesteś mistrzem...ponoć Sid mi mówił, że nie za bardzo umiesz panować nad swoją formą... - Nie miał ochoty zmuszać nikogo do poświęcęń. Nie chciał, aby ktoś umarł tylko dlatego, że nie potrafi rozwiązać swoich problemów.
-....może i nie jestem mistrzem...może i nie umiem panować nad swoją formą, ale chcę ci pomóc Sebastian... - Te słowa kompletnie zdziwiły czerwonookiego. Przez to zmiękł i nie było dla niego wyjścia.
-....no dobrze....zgodzę się na to....ale proszę...uważaj na siebie...
-...postaram się -Na kilka chwil oparła swój policzek o jego plecy. Czuła od niego przyjemne ciepło. To tak jakbyś był przy ogniu w zimną chłodną noc...

sobota, 19 listopada 2016

ROZDZIAŁ 33

Shirley się bardzo rozleniwiła i w sumie trochę podupadła na zdrowiu. Ale wróciła cała i zdrowa ^^.

                                      ***
Cieszył się, że Rose pomoże mu w poszukiwaniu Biblioteki;Z drugiej strony nie chciał jej narażać na niebezpieczeństwo.Ubrał bordowy płaszcz.Chciał po cichu wyjść bez niej.
Na palcach kierował się na balkon. Bał się, że ściany nie są dźwiękoszczelne i słychać nawet bicie jego serca.
-A ty dokąd się wybierasz? - Powiew wiatru zamknął drzwi na balkon.Ton głosu mówcy był niepodobny do jego samego. Spojrzał na osobę, która do niego mówi. Myślał, że to Sid i że zaraz dostanie za próbę ucieczki.Odetchnął w myślach gdy zobaczył Rose,która opierała się o ścianę przy drzwiach pokoju.Nic nie powiedział dla niej.Poczuł się głupio w takiej sytuacji.
Ona tylko westchnęła.
-Jeśli chcesz już ruszać to poczekaj na mnie,co? - Jej spojrzenie miało w sobie trochę nutkę zawiedzienia jak i również smutku.
-Nie chce byś się narażała dla mnie...to jest sprawa związana ze mną... - Jego oczy mówiły same za siebie.Do pokoju wleciała ciemnopomarańczowy płaszcz dziewczyny,który wylądował na jej ramionach.Potem w jej dłoni pojawił się brązowy kij, który złożyła i schowała do kieszeni płaszcza.
-Teraz możemy ruszać... - Z powrotem otworzyła drzwi na balkon.Obydwoje wyskoczyli z drugiego piętra.Na szczęście mieli przy sobie drzewo więc nie musieli od razu lądować na ziemi.
-To gdzie najpierw? - Obydwoje wylądowali w jednej całości bez żadnych siniaków.
-Do biblioteki...najpierw musimy znaleźć mapę świata i miejsce gdzie spotykają się cztery kontynenty. - Jak zwykle wszystko znała dokładnie ze szczegółami.
-W takim razie udajmy się do antykwariatu ...słyszałem, że tam są mapy. - Czasem coś tam słuchał co Sid mu mówi o niektórych rzeczach.Przynajmniej jak były choć trochę ciekawe,a nie nudne jak język czarodzieji.Te wszystkie zaklęcia po nieznanym mu języku były za trudne do wymowy i napisania. Po kilku minutowej wędrówce przez wioskę znaleźli się przy budynku antykwariatu. Drzwi cicho zaskrzypiały i weszli do środka. Nikt nie pilnował tutaj rzeczy. I tak czarodzieje nie kradli.Mieli swoje księgi.Słońce wpadło przez okna tym samym pokazując drobinki kurzu,które wędrowały w powietrzu.
-Jak coś znajdziesz to zawołaj mnie.  - Rozdzielili się. Sebastian udał się na lewo, a Rose na prawo. Półki na książki były wykonane z jakiegoś rodzaju drewna. To miejsce było inne niż cała reszta. Płynęła stąd jakaś aura. Obydwoje byli bardzo zajęci poszukiwaniami. W końcu Sebastian znalazł mapę między półkami. Ostrożnie wyjął ogromny zwój i go rozłożył na drewnianej podłodze.
-Rose! Mam mapę!  - Zawołał dziewczynę, ta pojawiła się natychmiast. W końcu była magiem powietrza i była bardzo szybka.
-No to zobaczmy... - Skierowali swe oczy na mapę. Pochodziła sprzed 50 lat. Nie była taka stara. Najstarsze zwoje liczyły setki, a nawet tysiące lat od momentu kiedy w ich świecie pojawił się pierwszy czarodziej. Rzeczywiście były narysowane cztery kontynenty, ale tylko 3 z nich się stykały. Ostatni nie dotykał pozostałych. Wokół niego było morze.
-Dlaczego mnie okłamał? - Spytał z niedowierzaniem mag ognia.
-Nie znasz Ghazana.On mówi zagadkami. - Zawsze tak robił, aby słuchacz mógł sam wszystko rozwiązać Tak też było w przypadku Sebastiana. Musiał wytęrzyć swoje szare komórki.
-Nic tu po nas... - Oznajmił obojętnie. Zwinął mapę i odłożył ją na miejsce. Jego wszelkie nadzieje przepadły. Dla poprawy samopoczucia wziął pierwsze zwoje legend czarodzieji...przynajmniej będzie miał lekturę.

                                   ***
Wreszcie trochę spokoju. Sid udał się do Gildii Światła...coś się kroiło skoro musiał wyjechać tam. Jednak to nie było tematem rozmyślań czarnowłosego. Gdzie mogły się spotykać cztery kontynenty? Przecież w świecie rzeczywistym tak nie jest! Został jeszcze świat duchowy. Wiele skrywał tajemnic.
Tylko ci,których duch jest wolny mogą tam wejść. Zrezygnowany rozwinął zwój z legendą i zaczął śledzić tekst.

                                 ***
Nikt nie wie kiedy to się zaczęło. Była tylko pustka. Jedna wielka ciemność. Pośród mroku pojawiła się mała iskierka. Z każdym dniem coraz bardziej rósł,rozpraszając chaos panujący wokół siebie. Gdy mała kulka urosła przypomniała z wyglądu ogromnego smoka, a na jego grzbiecie siedział jego pan i pierwszy mag na tym świecie. Skierował swój lot na smoku na ziemię. Zapanowała jasność i ciepło. Pierwszy raz ludzie poczuli bezpieczeństwo dzięki temu zwykłemu światłu. Mag przywołał słońce i tak się stało. Słońce zaczęło ogrzewać ziemię i już nie panowało zimno. Jednak wkrótce potem przywódca cieni wypowiedział wojnę dla czarodzieja. Dobroduszny mag sam wyruszył do ciemności bez żadnego wsparcia. Nie chciał by inni też ucierpieli. Pan cienia widząc samego czarodzieja bez nikogo zaczął z niego szydzić. Ten zaś milczał. Nawet nie był w stanie go zaatakować chociaż był bardzo potężny. W pewnym momencie dostał ciemnym zaklęciem w ramię. Lekko się zachwiał jednak nie upadł. Dostał znowu kilka razy aż w końcu upadł mu do stóp.
W całym wszechświecie rozbrzmiewał diaboliczny śmiech Pana ciemności. Wtedy przybył na odsiecz smok. Kiedy już miał być zaatakowany jego pan to zwierzę zasłoniło go swym ciałem. W sercu maga pojawił się pierwszy raz smutek i żal. Zacisnął powieki i zaatakował strumieniem światła w przywódcę cienia. Tylko oni obydwoje walczyli. Jeśli to miał być koniec ciemności to się grubo mylisz czytelniku. Los tego starcia nie jest przesądzony aż po dziś dzień. Na świecie ludzie podzielili się na dwie przeciwstawne sobie grupy : Gildię Światła oraz Gildię Cienia. Od wieków Gildia Cienia próbuje przejąć pieczę nad Gildią Światła. Jednak dzięki temu, że w sercach czarodzieji światła (bo tak się nazywają ci, którzy należą do Gildii Światła) panują pozytywne uczucia to nie poddadzą się. Z czasem pewnie w końcu pojawi się ziarnko strachu i w końcu będzie udana okazja do ataku od strony Cienia. Trzeba wiedzieć gdzie jest twoje miejsce. Albo w Gildii Światła albo w Gildii Cienia. To już zależy od ciebie.... 
                                    ***
-Tylko tyle? - Patrzył czy nie żadnych dopisków,jednak niczego nie znalazł. Tylko westchnął zrezygnowany. Legenda miała jakieś drugie dno...jakby coś w sobie ukrywała...co stało się podczas pojedynku między ciemnością a światłem?Dlaczego walczą o górowanie nad sobą? Nikt o tym nie wie...to jest jedna wielka tajemnica.