czwartek, 21 kwietnia 2016

ROZDZIAŁ XI

Witam po tak długim czasie.Już nie kicham ale...trochę gardełko boli ale za to mam pomysłów że nawet nie policzycie.Czytajcie i komentujcie.

                                                              ***
Zostali sami.Z Sebastianem było niezbyt dobrze.Nie dość,że przeziębił się i na tym cierpi to jeszcze jego psychika przez te dni zmarniała.Czuł,że został oszukany przez osobę,która go nie kochała tylko chciała wykorzystać.Czuł,że zaraz umrze..nie mógł tego znieść.Postanowił,że więcej nikogo nie będzie darzył uczuciem miłości...nigdy..nawet jeśli będzie kogoś kochał...jeśli ktoś będzie szczerze kochał...nie...nie zrobi tego.
-Pobudka Romeo!-Sid machał mu ręką przed oczami.
-....JAKI ROMEO?!-Sebastian obudzony ze swych rozważań chciał już przywalić dla czarodzieja,ale był za słaby.
-Spokojnie..nie gorączkuj się Romeo..-Sid podkreślał ostatnie słowo.
-Dostaniesz...-czarnowłosy zaczął się wkurzać,ale z tego czarodziej miał ubaw.
-No już już tylko żartuje...spokojnie-nasz Sid ledwo co się powstrzymywał ze śmiechu.
Za kilka chwil dojdzie do zabójstwa...Tylko się zaśmiej....Romeo ukrywał swą złość ale mu to nie wychodziło.Widząc to Sid zamilkł.
-Przepraszam...-już czarodziej się uspokajał.
-Wróciłam!!!-krzyknęła w korytarzu Rose.Miała ze sobą torbę leków.
-Tak szybko?-Sebastian był zdziwiony jej szybkością..w końcu to czarodziejka powietrza


                                                                 ***
Stan Sebastiana się poprawiał..wszystko to dzięki lekom,które kupiła Rose.Jakoś za szybko działały.
To nie były normalne ludzkie leki..były to jakieś zioła,które mają niezwykłe właściwości lecznicze.Niektóre niezbyt dobrze smakowały,ale i tak czarnowłosy je przyjmował.Nie wiedział tylko jednej rzeczy o tej dwójce...a mianowicie byli w związku między sobą. Sid widział jak patrzy na Rose, a jak ona na niego.Wiedział,że zakochała się w nim,ale nie potrafiła tego powiedzieć..starała się to ukryć jednak nadszedł ten moment.Sebastian spał po lekach,a oni byli w salonie na parterze.... sami..tylko w cztery oczy.
-Musimy pogadać..-zaczął Sid.
-O co chodzi?-dziewczyna nie była pewna o tym co jej za chwilę powie.
-Zauważyłem jak patrzysz na Sebastiana...Zakochałaś się w nim..Tak?-zauważył szok na twarzy towarzyszki.
-..skąd ten pomysł?Przecież ja cię kocham...wiesz o tym...
-Rose...-nie denerwował się,był trochę załamany.
-Tak?-Chciała wiedzieć co jej powie.
-Lepiej to zakończmy niż potem się kłócić...-sam nie wierzył w to co mówi.
-........dobrze.....to koniec...-musiała się z tym pogodzić,ale nie wiedziała czy da radę.
-Wiem,że jesteś smutna,ale tak będzie lepiej dla nas obojga...Rose..-naprawdę nie chciał jej sprawiać bólu,ale to było jedyne wyjście.
-Masz rację...
-Nie smuć się..możemy być przyjaciółmi....Nie musimy się na siebie fochać...-w jego głosie pojawiło się trochę nadziei na dalszą znajomość z Rose.
-Dobrze..bądźmy przyjaciółmi...-mniej smutku było po niej widać,ale jeszcze nie mogła w to wszystko uwierzyć.
-Radzę ci..powiedz mu co czujesz...-chciał by była szczęśliwa.
-Może kiedyś powiem.Jak nie stchórzę...
Później nastąpiła długa cisza niepokojąca Sida.Widział jak Rose czyta księgę magii ,a potem zasypia w fotelu.Podszedł do niej i przykrył ją kocem wcześniej zabrał z jej rąk księgę.Resztę nocy przeżył patrząc w okno i myśląc czy dobrze zrobił z Rose.
 
                                                                          ***
Sebastian wyzdrowiał.Teraz mógł przyjąć pomoc od czarodziei.Chciał to zaakceptować dzięki ich pomocy..sam nie mógł zbyt wiele zdziałać.Rose musiała wyjść na misję...potrzebowali czarodzieja powietrza a ona była jedynym wolnym w tej chwili.Znowu musiała ich zostawić.
-Co najpierw?-Sebastian był zaciekawiony,ale i się bał co się z nim potem stanie.Wiedział,że nie będzie odwrotu..musi to przyjąć do siebie i zaakceptować kim jest
-Najpierw powiedz mi czy jesteś śmiertelny cz nieśmiertelny..Jak myślisz?-była to jedna z najważniejszych informacji o czarodzieju.Jeszcze dochodził główny przedmiot magii,którym mógł być żywioł;atrybut,czyli broń i symbol;jak wygląda czarodziej pod prawdziwą postacią,bo byli na razie w ludzkiej formia;oraz w niektórych przypadkach zwierzę..mógł być nim feniks...ogromna kobra...itp.
-Nie wiem....chyba druga opcja...-sam nie wiedział szczerze mówiąc..od małego wpajano mu,że jest demonem i jest nieśmiertelny.
-Zaraz się dowiem...-położył mu prawą rękę na mostku a drugą na czole.Jego oczy na chwilę rozbłysły błękitnym światłem.-Miałeś rację..jesteś nieśmiertelny..
-I co dalej?-był coraz bardziej ciekaw.
-Niektórzy potężni czarodzieje mają możliwość odebrania komuś nieśmiertelności.Ale tylko na życzenie gdy to się zrobi wbrew woli osoby nieśmiertelnej odbiera się magię dla czarodzieja na zawsze bez możliwości jej odzyskania.
-Do czego dążysz?-Romeo słuchał z zaciekawieniem.
-Nie musisz na to się zgadzać..to jest dobrowolne więc się pytam...Chcesz być dalej nieśmiertelny?
-......-rozważał co mu przyniesie śmiertelność,a co mu odbierze.
-...Do niczego cię nie zmuszam-Nie podejmował za niego decyzji..Sebastian dobrze wiedział,że ma wybór.
-....podjąłem decyzję....nie chcę być taki jak dawniej...nie chcę być dalej nieśmiertelny...-był pewny swojej decyzji.
-Na pewno?-Gdy odbierze mu ten dar to nie będzie odwrotu.
-Całkowicie...
-Dobrze...Wyjdźmy na dwór...Musi być dużo miejsca aby odbył się rytułał Zmiany Życia.

                                                                         ***
Dotarli do lasu.Była noc.Przed ich oczami ukazała się polana wokół której rosły wysokie drzewa.W dziuplach było widać świecące oczy leśnych zwierząt.Sebastiana to nie przerażało.Srebrne światło księżyca opadało na ziemię dając charakter nieco magiczny i tajemniczy.
-Na pewno tego chcesz?Potem nie będzie odwrotu...-Sid wiedział,że nie da się przywrócić nieśmiertelności..żaden czarodziej tego nie dokonał nigdy.
-Moja decyzja jest ostateczna...nic ani nikt jej nie zmieni....-chciał tego,choć w głębi duszy myślał inaczej.
Stali na polanie gdy zerwał się wiatr.Czarodziej podszedł do ''nie demona''. Oczy Sebastiana stały się ostatni raz kocie.Ostatni raz tak się czuł.Sid zrobił to samo co wcześniej,czyli położył prawą rękę na jego mostku,a lewą na jego czole.Wiatr coraz bardziej się wzmagał.Oczy czarodziej zaczęły tym razem parzyć oczy Sebastiana bardzo jasnym, błękitnym światłem.Włosy Sida zaczęły się rozjaśniać na biały kolor.Czarnowłosy poczuł ból w sercu..czuł jak jakaś cząstka z niego ucieka pozbawiają c go sił.Chciał uciec ale nie mógł..wiedział że musi wytrzymać do końca.Gdy\by teraz to przerwał to by zginął.Wtedy zrobiło sie całkowicie biało w oczach Sebastiana.Zemdlał.
-Rytułał się zakończył...Musisz teraz siś przyzwyczaić do śmiertelności...Sebastianie Michaeils-Czarodzieju Ognia.Wtedy rozpłynęli się w wietrze znikając z tego świata i przenosząc się do innego.




Uffff...a myślałam,że nie napiszę nic chciałam to usunąć.Postać dam kiedy indziej trzeba się uczyć historii moja najgorsza epoka-Polska w czasach Jagiellonów(złoty wiek..kontrreformacja itp.)..za dużo dat!!!!!Kiedy będą czasy wiktoriańskie na historii jak tak bardzo che!!!


sobota, 16 kwietnia 2016

ROZDZIAŁ X

Nareszcie...A psik!...Sobota..A psik!!!le za to leniuchuje...wiecie ciepła herbtaka...kocyk..i pisu...

                                                                     ***
-Znam jeszcze kogoś kto pomoże ci się przyzwyczaić...-wciąż była wtulona w niego.(ROZDZIAŁ IX końcówka).
-Kto?-był zaciekawiony.
-..zobaczysz..-puściła go i wyszła z pokoju.Trochę była czerwona,ale mniej niż wcześniej.
Bohater został sam ze swymi myślami.
Co się ze mną dzieje?Nagle się zmieniłem..a może to było cały czas ale nie wiedziałem o tym...o tym kim  jestem...Jeśli chodzi o Rose to...-tu się zatrzymał nie wiedział co powiedzieć...nie wierzył w to co zaczyna do niej czuć...ciężko było mu to zaakceptować.Spojrzał w lustro wiszące na ścinie.
Naprawdę nim nie jestem?Może to sen..złudzenie?
Wyszedł z pokoju i wrócił do salonu.Dziewczyny jeszcze sprzątały.Jednak Rose to szybko załatwiła.Zerwał się wiatr i wszystkie porozrzucane przedmioty były na swym miejscu.
-Dzięki-powiedziała Sydney.Rose kiwnęła głową.
-O!Sebastian jesteś-Rose była zdziwiona.Myślała że nie wyjdzie z pokoju.Myślała,że będzie to dla niego za duży szok.Usiedli na kanapie w salonie.
-Jak ona tu dotarła?
-Wróciłam z zakupów i wparowała do domu..była zdenerwowana...krzyczała.Chodziło o między innymi o ciebie ale także i o Willa..mówiła że wszystkich zniszczy..zabije...doszło w końcu do kłótni...zawołałam pomoc...
-Mogłaś mnie wcześniej powiadomić...
-Nie chciałam cię martwić po tym co tobie powiedziała..
-Skąd to wiesz?-był zdziwiony.
-Od Willa..powiedział,żeby cię nie martwić...mówił,że się zmieniłeś...że jesteś czym innym...To prawda?
-...tak...-Rose położyła swoją rękę na ramieniu i spojrzała na przyjaciółkę.
Jeszcze nie jest w stanie to zaakceptować...potrzebuje czasu...lepiej nie pogrążać go w pytaniach..
Zdawało się dla Sydney,że usłyszała jej ostatnie słowa.Kiwnęła na to głową.
Lepiej wrócę już do siebie...Dziękuję za wszystko...Do zobaczenia-wyszedł z domu Sydney i ruszył spokojnym krokiem do swej ''rezydencji''. Wiał zimny wiatr...była już jesień.Liście tańczyły w małych wirkach..jego kruczoczarne włosy tańczyły na wszystkie strony błyszcząc w świetle księżyca.
Cały czas zastanawiał się nad tym co się wydarzyło u Sydney.Przekroczył próg drzwi.
-Jak dobrze być w domu...A PSIK!!!No błagam...A PSIK!!!-Zimno panujące na dworze zaszkodziło mu i zachorował.Zaparzył sobie herbaty z miodem i cytryną i owinął się ciepłym kocem(jak ja XD).
Kaszlał,miał katar i bóle gardła i zatok.Był zmęczony więc zasnął siedząc w fotelu...

                                                                           ***
Gdy się obudził czuł się nieco lepiej,nie miał już zawrotów głowy.Po ogarnięciu się usłyszał dzwonek w drzwiach. 
Ciekawe kto to może być?-poszedł z ciekawością w stronę drzwi i je otworzył.Stali w nich czarodzieje(Rose i Sid).
-Można?-spytał mężczyzna.
-Jasne..wchodźcie.-Otworzył szerzej drzwi pozwalając im wejść.
-Dzięki-odparła dziewczyna.
Gdy zdjęli kurtki i buty poszli do salonu.
-Ktoś tu jest chory?-powiedział czarodziej wody.Było trochę w tym sarkazmu.
-Nie,bo zdrowy......tak trochę się zaziębiłem...-kichnął
-Na zdrowie-powiedziała dwójka.
-Dziękuję...-wziął chusteczkę i wydmuchał nos
-Pamiętasz jak mówiłam o tej osobie co może jeszcze tobie pomóc oprócz mnie?-Rose.
-Tak...-Sebastian przypomniał sobie o czym mówiła.
-Sydney...-spojrzała na niego.
-Jeśli tak bardzo oczekujesz pomocy to powiedz..sami też musieliśmy się z tym pogodzić,że mamy moc...-mówiąc to dla dla Rose się przypomniało jak to się stało,że jest czarodziejką.Dzięki Sidowi zaakceptowała to.
-..dobrze..chętnie przyjmę waszą pomoc...Od czego zaczynamy?-nasz ''niedemon'' chciał przyjąć każdą pomoc byle tylko zrozumieć to wszystko.
-Najpierw muszę wiedzieć czy jesteś śmiertelny czy nieśmiertelny...-Sid chciał to bardzo wiedzieć zależała od tego reszta.
-Może niech najpierw wyzdrowieje...Zajmę się lekami...-Rose była trochę nadopiekuńcza.
-...zaczynam czuć się jak dziecko..-powiedział nasz znużony Sebek
-..ona taka jest..przyzwyczajaj się..-powiedział to czarodziej szeptem,żeby Rose tego nie usłyszała.
-Co ty tam mówisz?- dziewczyna chciała się odgryźć
-nic..nic..-Sid udawał jak zwykle niewinnego i ten uśmieszek.
-Idę do apteki...mam nadzieję,że sprzedadzą coś mi tam.-Rose powiedziała to tak szybko i wybiegła z domu jak wiatr nie dając zobaczyć gołym okiem jej sylwetki tylko powiew wiatru będący tuż za nią.
-..dobra..-kaszlnął.





A PSIK!! Kolej na postać...A..PSIK!!!


Imię:Charles
Nazwisko: Grey
Rasa:człowiek
Status społeczny:prywatny sekretarz i kamerdyner Królowej Wiktorii


Opisik:
Żywioły,energiczny i wybuchowy mężczyzna o białych włosach,które sięgają do ramion, z tyłu zaś są pasma dłuższe sięgające  za ramiona.Oczy koloru jasnoniebieskiego przysłania roztrzepana grzywka.Ubiera się w biały frak pod którym nosi czarną koszulę.Na jego lewej piersi wisi broszka z profilem Królowej,dowodzi to,że jest kamerdynerem jej.Reszta jego ubioru ma biały kolor.Nosi przy sobie rapier(wyjaśnienie link),bo jak twierdzi walka to dla niego zabawa(Book of Murder odcinek 1). Zdziwił mnie fakt,który przeczytałam w necie cytuje: Pochodzi z tak sławnej rodziny, że na jego cześć nazwano smak herbaty (Earl Grey). Nawet istniej taka legenda,a nawet dwie:Earl Grey.Na koniec Book of Murder zostaje aresztowany..szkoda co nie?Taka fajna postać.Przejdę już do opinii..nie będę przynudzać...Ciekawa to postać..trochę mnie przypomina..bo jak się wkurzę to robię takie rzeczy jak on..w sensie że lubię komuś dopiec...buhahahahahahahaha....A PSIK!!!A PSIK!!A PSIK!!!Ktoś ma chusteczki?

wtorek, 12 kwietnia 2016

Ogłoszenie parafialne

Nie mogluście się dobić do bloga i z góry mocno przepraszam.Powód jest taki że nauczyciele z mojej szkoły dali sprawdziany i kartkówki prawie na każdy dzień więc wiecie nauka(trzeba niestety).Obiecuje że to nadrobię...widzimy się w sobotę.
Jeśli są błędy to sorry bo na komie pisałam